sobota, 30 marca 2013

Rozdział XX


Na początku chciałabym złożyć wam życzenia z okazji świąt Wielkanocy :) Życzę wam, abyście spędzili te święta w gronie rodzinnym.. Abyście nie mieli żadnych zmartwień i trosk no i oczywiście żeby jeszcze w tym roku nasi chłopcy zawitali do Polski i aby każdy z was mógł na niego pójsć i poznać ich osobiście.. :**

To tyle z mojej strony.. :)
Zapraszam na kolejny rodział :P

___________________________________

OCZAMI NATALII:
Tego dnia wstałam o 9.00. Wstałam z łóżka i udałam się do szafy w celu znalezienia jakiś odpowiednich ciuchów na dzisiaj. Oczywiście jak zwykle nie mogłam znaleźć nic sensownego. W końcu po dłuższej chwili wygrzebałam ładny zestaw.  Dobrałam jeszcze dodatki i obładowana tym wszystkim poszłam do łazienki. Tam zrobiłam poranną toaletę, ubrałam się, lekko pomalowałam, a włosy rozpuściłam.  Gotowa udałam się do kuchni, gdzie spotkała mnie niespodzianka. Bowiem Kendall przygotował mi śniadanie. Zrobił niesamowicie pachnące naleśniki.
-  Jak się spało ? – zapytał z szerokim uśmiechem
- Wspaniale.. – odpowiedziałam tym samym – Co to za pyszności ?
- Naleśniki z serem białym . – oznajmił – Zapraszam do skosztowania.. – powiedział i wskazał mi talerze na których po chwili pojawiły się naleśniki.
- Mm.. Pyszne.. – powiedziałam rozkoszując się smakiem – Skąd ty w ogóle umiesz tak dobrze gotować ?
- Jak byłem młodszy to często podglądałem mamę albo babcię w kuchni no i  tak jakoś się nauczyłem… - zaśmiał się
- To dużo wyjaśnia.. Ja w sumie do kuchni nie wchodziłam no i umiem tylko najprostsze potrawy.. Ewentualnie coś z książek kucharskich ale to i tak nie zawsze się udaje.. – zawtórowałam mu
- Ja tam uwielbiam przebywać  w kuchni.. Gdyby nie muzyka to pewnie zostałbym kucharzem.. – odparł
- Matko.. Mężczyzna który umie aż tak dobrze gotować to skarb dla kobiety.. – uśmiechnęłam się szeroko
- Jak widać nie wszystkie umieją taki skarb dostrzec.. – westchnął
- Przesadzasz.. – uśmiechnęłam się – Jakie masz plany na dzisiaj ? – zapytałam zmieniając temat
- Mam zamiar odwiedzić rodziców.. Wezmę Yume to sobie trochę pobiega po ogrodzie no i w końcu pokarzę ją mojej  mamie. – oznajmił szerokim uśmiechem
-No to Yuma będzie dzisiaj wygłaskana za wszystkie czasy ! – zaśmiałam się
- Ooo tak..Jak moja mama się do nie dopadnie to ją zagłaszcze.. – zawtórował mi
- To widzę, że nie tylko moja rodzicielka ma bzika na punkcie zwierząt..
- Jak najbardziej twoja mama nie jest jedyna.. – odparł
- No dobra.. Ty przygotowałeś śniadanie to ja teraz pozmywam.. – oznajmiłam gdy skończyliśmy jeść
- O nie, nie.. Ja zmywam.. – sprzeciwił mi się
- Nie, bo ja ! – zaczęliśmy się sprzeczać
- To ja przynajmniej będę naczynia wycierał.. – nie ustępował
- Nie wygram z tobą prawda ? – zapytałam lekko zrezygnowana
- Nie.. – odparł stanowczo
- Heh.. – westchnęłam – No dobra.. – odparłam niechętnie
- Powinnaś się cieszyć, że chce ci pomóc a ty wybrzydzasz.. – oburzył się na żarty
- Ale ja się cieszę, tylko mam przez ciebie wyrzuty sumienia ! – oznajmiłam
- Niby dlaczego ? – zdziwił się
- Dlatego, że po pierwsze mieszkam u ciebie, ty robisz mi śniadania i jeszcze pomagasz mi sprzątać.. – odparłam
- Ile mam ci powtarzać, że tym że mieszkasz u mnie sprawiasz mi wielką przyjemność, po drugie jesteś moim gościem i chce abyś czuła się tutaj  jak najlepiej… - oznajmił – A teraz migiem do zlewu i zmywamy ! – zaśmiał się i zdzielił mi ścierką kuchenną..
- Ałaa ! – pisnęłam, po czym oddałam blondynowi inną ścierką i w ten sposób rozpętała się bitwa na ścierki. Po jakimś kwadransie zmęczeni padliśmy na podłogę.
- Boże jak się zmęczyłam.. – jęknęłam
-  Ja tak samo.. To twoja wina ! – zielonooki wskazał na mnie
- Moja ?! – zapytałam lekko oburzona
- No a czyja ? To ty mi oddałaś..  – wystawił mi język
- Oddałam ci, bo ty pierwszy mnie uderzyłeś więc to ty zacząłeś.. – zaczęłam się z nim sprzeczać
- Nie bo ty zaczęłaś.. – zaprzeczył moim słowom
- Nieprawda ! – dalej przystawałam przy swoim
- Nie kłóć się ze mną.. – pogroził mi palcem
- A będę .. – odszczekałam się
- Jak chcesz ale ja i tak wiem, że mam rację.. – odparł
- Nieprawda.. Dobrze wiesz, że to ja mam rację i nie chcesz się do tego przyznać.. – powiedziałam pewna siebie
- Wcale nie ! – szybko zaprzeczył
- A i owszem ! – odparłam
- Dobra ! Spokój ! – niewiadomo skąd w kuchni pojawiła się Jennifer
- Jennifer ? Co ty tu robisz ? – zapytaliśmy z Kendem jednocześnie
- Dzwoniłam, pukałam i nikt nie otwierał, a że drzwi były otwarte to sama weszłam. – oznajmiła z uśmiechem
- Ne zamknąłeś drzwi ! – powiedziałam z wyrzutem do Kendalla
- A może to ty nie zamknęłaś ? – oburzył się. Uwielbiałam te kłótnie z nim. Zawsze musiałam się zmuszać aby nie wybuchnąć śmiechem
- Już ! Koniec tej kłótni ! – rozkazała Jen – A co wy w ogłoś robicie na podłodze ? – zapytała zdziwiona
- Mieliśmy małą bitwę na ścierki.. – oznajmiłam ze śmiechem
- Jak dzieci.. – westchnęła i walnęła facepalma
- Oj tam ! Czasami trzeba się cofnąć w rozwoju.. Tak dla rozrywki.. – zaśmiał się zielonooki
- W pełni zgadzam się z Kendallem.. – zawtórowałam mu
- Wiesz Jen.. Nie żeby coś ale po co przyszłaś ? – spytał blondyn
- Oddać Nat w końcu te okulary..Przejeżdżałam w pobliżu więc pomyślałam, ze wpadnę i oddam.. – oznajmiła z szerokim uśmiechem po czym wręczyła mi owe okulary
- Dzięki.. – odparłam
- No dobra.. To ja już spadam.. Muszę jeszcze coś załatwić.. Pa ! – powiedziała i wyszła
- Pa ! – odpowiedziałam i wstałam z podłogi – No dobra, choć pozmywać w końcu, bo nigdy tego nie zrobimy.. – zaśmiałam się i podeszłam do zlewu, po czym zaczęłam zmywać naczynia. Po chwili dołączył do mnie blondyn który zgodnie z umową wycierał talerze itd. Po jakiś 10 minutach wszystko było już czyste i udaliśmy się do salonu. Siedzieliśmy chwilę na sofie, gdy zadzwonił mój telefon. Był to Brett.
- Halo ? – odebrałam telefon
- No hej.. – odpowiedział radośnie – Możesz już schodzić, jestem na dole.
- Już  ? – zdziwiłam się, ze już jest 12.00 - Dobra, to ja za chwilę schodzę.. – odpowiedziałam z uśmiechem
- No dobra, to ja czekam.. – zaśmiał się, po czym się rozłączył
- Okey blondasku, ja się będę już zbierać.. Brett już przyjechał .  – oznajmiłam z szerokim uśmiechem
- Ok.. – odpowiedział obojętnie – Baw się dobrze.. – burknął z lekkim grymasem na twarzy. Po raz kolejny jego humor zmienił się o 180 stopni, ale tym razem nie wnikałam w to i najzwyczajniej w świecie to zignorowałam.
- Dobra to ja lecę.. Tylko proszę cię, jak będziesz chciał wrócić bardzo późno lub w takim stanie jak ostatnio to zadzwoń i mnie uprzedź, żebym znowu się nie denerwowała.. – poprosiłam go spokojnie
- Dobrze mamusiu, ale na chwilę dzisiejszą nic takiego nie planuję.. – lekko się zaśmiał
- W takim razie pa ! – cmoknęłam go w policzek i wyszłam z mieszkania. Szybko zbiegłam po schodach i wyszłam na zewnątrz. Rozejrzałam się po parkingu i ujrzałam Bretta opierającego się o maskę swojego samochodu. Szybkim krokiem skierowałam się w jego stronę i już po chwili witałam się z nim całusem w policzek.
- No witam cię.. – uśmiechnął się szeroko
- A witam, witam.. – zaśmiałam się
- Ślicznie wyglądasz.. – oznajmił
- Dziękuję, ty też niczego sobie.. – wystawiłam mu język
- No to co.. Jedziemy ?  - zapytał po chwili
- Mhm.. – przytaknęłam, po czym niebieskooki otworzył mi drzwi od strony pasażera. Wsiadłam i po chwili byliśmy już w drodze do C.H. 
_____________________________________
WOO HOO !! Mamy już 20 rozdział :P Komentujcie bałagam was :) 

wtorek, 26 marca 2013

Rozdział XIX

Było mi trochę głupio po tej całej sytuacji z niedoszłym pocałunkiem, więc postanowiłam udawać, że nic się nie stało. 

- Hej ! Ziemia do Kendalla ! – zaczęłam machać  mu ręką przed oczami gdyż nie reagował jak się do niego mówiło
- Co ? Mówiłaś coś ? – zapytał oszołomiony i spojrzał mi w oczy.  Mogłabym sie godzinami wpatrywać w jego piękne zielone tęczówki. Jego oczy były po prostu hipnotyzujące.
- O czym tak myślałeś ? –spytałam przerywając ciszę panującą między nami
- A o wszystkim i o niczym.. – westchnął – Kto dzwonił ? –zapytał z lekkim uśmiechem
-Brett.. – odparłam – Umówiliśmy się jutro.. – dodałam a z twarzy Kendalla znikł uśmiech, a zastąpił go lekki grymas niezadowolenia
- Aha. – odparł obojętnie – Zbieramy się już ? – spytał
- Jasne.. Wezmę tylko torbę i jestem gotowa.. – uśmiechnęłam się promiennie i ruszyłam po torbę. Po chwili byliśmy już w samochodzie blondyna i jechaliśmy a obiad. Cały czas milczeliśmy. Ciągle się zastanawiałam co jest powodem tych nagłych zmian nastroju chłopaka. Raz jest wesoły, później zły.. Raz mam wrażenie, że coś do mnie czuje, a później zachowuje się tak jakby chciał abym w ogóle nie istniała.  Ciągle był nieobecny.. Naprawdę nie rozumiałam jego zachowania. Postanowiłam, że wieczorem z nim porozmawiam. Po jakiś 20 minutach zatrzymaliśmy się przed niedużą restauracją. Wysiedliśmy z auta i weszliśmy do środka. Zajęliśmy stolik przy oknie i złożyliśmy zamówienie,
- Masz jakiś pomysł co do tego klubu ? – zapytałam przerywając tym samym męczącą już mnie ciszę panującą między mną a blondynem
- Mamy z chłopakami kilka sprawdzonych klubów, więc zaczniemy od tych, a jak nie będzie nic wolnego to dopiero pomyślimy.. – lekko się uśmiechnął
- Kendall.. ? – zaczęłam niepewnie, po czym zielonooki na mnie spojrzał – Co ci jest ? Zachowujesz się dziwnie.. Raz jesteś wesoły, a raz zły albo smutny.. Nie wiem stało się coś ? – dokończyłam, wiem, że miałam porozmawiać z nim wieczorem, ale nie dawało mi to spokoju
- Wiem, że jestem nie do zniesienia, ale jakoś to tak samo wychodzi.. Wszystko jest ok..- odparł – Przepraszam..  – dodał ciszej
- Nie przepraszaj, bo nie masz za co, tylko wiedz, że jak masz jakiś problem to jestem do twojej dyspozycji.. Nie zapominaj o tym. .- oznajmiłam
- Wiem i dziękuję, ale na razie twoja pomoc jest zbędna,, - uśmiechnął się i w tym samym kelner przyniósł nam zamówienie. Po jakiś 40 minutach nasze talerze były puste.  Kendall mimo moich sprzeciwów zapłacił i udaliśmy się na spacer no i na obiecane lody.
- To jaki smak chcesz ? – blondyn zapytał mnie gdy staliśmy przed budką z lodami.
- Hmm.. Wezmę pomarańczowe – odpowiedziałam z uśmiechem
- To w takim razie pomarańczowe i czekoladowe.. – powiedział sam do siebie i kupił nam po dwie gałki.
- Proszę bardzo.. – podał mi loda z uśmiechem, po czym ruszyliśmy spacerkiem do pobliskiego parku
- A dziękuję .. – odpowiedziałam tym samym i spróbowałam lód – Mmm.. Te lody są pyszne! – odparłam zadowolona
- Pokaż.. – powiedział i zbliżył się ku moim lodom i po chwili je spróbował – Naprawdę dobre ! – oznajmił
- A nie mówiłam ? Ja wiem co dobre ! – wystawiłam mu język – No spróbowałeś moich to teraz ja spróbuję twoich.. – odparłam i zabrałam loda blondynowi
-Ej ! – oburzył się – mogłaś chwilę poczekać to sam bym ci je dał..
- Ale wzięłam sobie sama. – zaśmiałam się i spróbowałam czekoladowych lodów Kendalla – Twoje też są dobre.. – oznajmiłam z uśmiechem, a Kend zaczął się śmiać – Ok.. O co ci chodzi ? – zapytałam zdziwiona jego zachowaniem
- Zrobiły ci się czekoladowe wąsy.. – oznajmił a ja od razu zaczęłam się wycierać – Poczekaj.. – powiedział i wyjąwszy z kieszeni chusteczki wytarł mi moje ,,wąsy’’. Wtedy był tak blisko mnie. Na swojej twarzy czułam jego oddech.. Ile ja bym dała aby poznać smak jego ust.
- Dzięki.. – uśmiechnęłam się lekko kiedy skończył
- Proszę.. – odpowiedział tym samym. Chodziliśmy jeszcze trochę po parku, gdy uświadomiłam sobie, że ktoś ciągle za nami chodzi…
- Kendall.. Ten facet ciągle za nami chodzi.. – powiedziałam cicho i wskazałam na mężczyznę w średnim wieku, który trzymał w ręce aparat.
- Spokojnie.. To pewnie paparazzi.. Nie przejmuj się nim..  Zachowuj się tak jakby go tutaj nie było..– odparł spokojnie i objął mnie ramieniem.
- Postaram się.. – westchnęłam i wtuliłam się w blondyna. Chodziliśmy tak jeszcze z jakiś kwadrans i postanowiliśmy że będziemy się już zbierać.. Skierowaliśmy się do samochodu i po kilku minutach byliśmy już w drodze do pierwszego klubu.
- No i jak ? – zapytał blondyn kiedy weszliśmy do pierwszego klubu
- Fajny.. Tylko jak dla mnie to trochę za sztywny.. – odparłam rozglądając się dookoła – Jak uważasz ? – spojrzałam na blondyna
- Może i masz rację.. – powiedział – No nic.. Jedziemy do następnego.. – uśmiechnął się i udaliśmy się do auta. Po niecałych 10 minutach staliśmy już przed drugim klubem.
- Ten jest nawet.. Ma charakter.. – uśmiechnęłam się szeroko
- Też mi się podoba, ale może pojedziemy jeszcze do innego ? – zaproponował – W razie czego wrócimy tutaj..
- Jasne.. – odparłam z uśmiechem i wyszliśmy z klubu. Znów wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy.
- No dobra do trzech razy sztuka.. – zaśmiał się Ken i weszliśmy do trzeciego budynku na którym widniał napis Fashion Night.  Ten klub naprawdę bardzo mi się spodobał. Był taki nowoczesny i przytulny zarazem.. Był to strzał w 10 !
- Nie wiem jak tobie, ale mi ten klub podoba się najbardziej  ! Tutaj jest bajecznie ! – zachwyciłam się
- No to jak rezerwujemy.. – Kendall zatarł ręce i zawołał kierownika. Wszystko pozałatwialiśmy i po jakiejś godzinie wyszliśmy. Kendall od razu zadzwonił do chłopaków z informacją, że mamy lokal na imprezę.
- No to teraz zostało tylko kupić prezenty i jakąś kreację.. – oznajmiłam z uśmiechem kiedy jechaliśmy do domu.
- Ja już mam kupiony dla niego prezent.. – uśmiechnął się triumfalnie
- Co ? – zapytałam zaciekawiona
- Kupiłem mu gitarę.. – oznajmił
- To on gra ? – spytałam zdziwiona
- Nie.. Ale zawsze chciał się nauczyć, no i teraz będzie miał okazję .. – odparł z szerokim uśmiechem i zaparkował przed naszym  blokiem. Wysiedliśmy z auta i udaliśmy się do mieszkania. Oczywiście jak zwykle w przedpokoju powitała nas Yuma.
- Hej malutka.. – przywitałam się z świnką i zaczęłam ją głaskać, na co ona tylko cicho zakwiczała.
- Polubiła cię i to bardzo.. – odparł z szerokim uśmiechem blondyn
- Tak samo jak ja ją.. – odpowiedziałam mu tym samym. Siedzieliśmy w salonie i rozmawialiśmy o bzdurach co chwilę się śmiejąc. Około godziny 22 moje zmęczenia dawało się coraz bardzie we znaki.
-Nie wiem jak ty, ale ja już chyba pójdę spać.. Jestem padnięta.. – uśmiechnęłam się lekko i wstałam z sofy.
- Ja chyba też zaraz się położę.. – oznajmił – Dobranoc.. – powiedział ze słodkim uśmiechem
- Dobranoc.. – odpowiedziałam i udałam się do swojej sypialni. Szybko przebrałam się w piżamę i wskoczyłam do łóżka. Po chwili zasnęłam.
OCZAMI KENDALLA:
Dzisiejszy dzień był niesamowity oczywiście pomijając niedoszły pocałunek no i telefon tego Breta. Że też on musiał zadzwonić akurat w takim momencie. Już chciałem się przełamać i ją pocałować no i oczywiście musiał nam przeszkodzić. Ja i to moje cholerne ,,szczęście’’. No ale nic.. To co się stało to się nieodstanie…  Będę musiał spróbować kiedy indziej.. Tylko istnieje pytanie czy wtedy będę w stanie przełamać strach, czy najzwyczajniej w świecie stchórzę.. Znając mnie to bardziej prawdopodobna jest ta druga opcja.. Stop ! Koniec narzekania. Mimo tych dwóch dzisiejszych niepowodzeń z pełną odpowiedzialnością zaliczam ten dzień do udanych ! Spędziłem calutki dzień z Natalią świetnie się przy tym bawiąc. Najpierw ten obiad no i rozmowa z nią. Później lody i wybieranie klubu. Chciałbym aby takie momenty zdarzały się jak najczęściej. Kiedy jest w pobliżu mnie mam wielką ochotę ja przytulić i już nigdy nie puścić. Każdy jej uśmiech, spojrzenie, oddech sprawia, że kocham ją coraz bardziej. Tak kocham ją, kocham ją całym moim sercem i zawalczę o nią.. Logan ma rację.. Jeśli nie spróbuję to nie wygram.. Muszę się przełamać i zrobić nawet najmniejszy pierwszy krok. Przeważnie teraz, gdy w życiu Natalii pojawił się ten cały Brett.. Spróbuję, a jeżeli nie daj boże ona wybierze jego to uszanuję to i usunę się. Będzie to dla mnie trudne, ale jakoś to zniosę. Zrobię wszystko aby była szczęśliwa. Ale powróćmy do teraźniejszości.. Najpierw to ja się muszę przełamać, muszę przełamać ten cholerny strach przed jej stratą. Z takimi myślami leżałem w łóżku, aż nie zasnąłem.

sobota, 23 marca 2013

Rozdział XVIII


Następnego dnia obudziłam się o 11.00. Po raz kolejny nie pamiętałam jak znalazłam się w łóżku. Pamiętałam, że Kends w końcu przyszedł, że dałam mu kazanie, a później pustka.. Lekko jeszcze zaspana podeszłam do szafy z której po kilku minutach wybrałam odpowiedni zestaw. Z przygotowanymi rzeczami udałam się do łazienki gdzie zrobiłam poranną toaletę. Gotowa udałam się do kuchni gdzie dopadła mnie Yuma. Dałam jej jeść po czym sama zabrałam się za przygotowanie śniadania dla siebie. Kendall jeszcze spał, a pamiętając jego wczorajszy stan nie chciałam go budzić.  Sama nie wiedziałam na co mam chęć, więc wyjęłam z szafki musli i zalałam je mlekiem.  Z miską w rękach poszłam do salonu i rozsiadłszy się na sofie włączyłam telewizor i zaczęłam zajadać się moim śniadaniem. Kiedy skończyłam odłożyłam miskę do zmywarki i nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Zdziwiona kto to może być poszłam otworzyć. W drzwiach ujrzałam jakiegoś bruneta. Znałam go ze zdjęć z koncertów i z twittera chłopaków.  Był to Dustin Belt.
- Hej.. – zaczął niepewnie
- Hej.. – odparłam z uśmiechem
- Ty to na pewno Natalia .. Tak ? – zapytał
- Tak to ja.. – zaśmiałam się – A ty to Dustin ? – chciałam się upewnić
- Dokładnie.. – zaśmiał się
- Proszę wejdź. – odparłam i wpuściłam go środka. Gdy tylko wszedł powitała go Yuma. – Od kiedy to Kendall ma mikroświnkę ? – zapytał głaskając Yumę
- Od dwóch dni.. – uśmiechnęłam się – Nazwał ją Yuma.. – dodałam
- Mm.. Yuma.. Pasuje do niej.. – oznajmił
- To samo powiedziałam – zaśmiałam się
- A gdzie jest w ogóle Kendall ? – spytał po chwili
- Śpi jeszcze, ale pójdę go obudzić.. Już dosyć tego lenistwa.. – zaśmiałam się
- Jeszcze śpi ? – zapytał niedowierzając
- Ta.. Wczoraj był w pubie i wrócił w nienajlepszym stanie.. – oznajmiłam z lekkim uśmiechem
- Aaa.. Rozumiem.. – odparł
- No dobra.. To ty się rozgość a ja idę obudzić naszego śpiącego królewicza.. – zaśmiałam się i poszłam do pokoju blondyna. Otworzyłam po cichu drzwi i ujrzałam smacznie śpiącego Kendalla. Jego twarz przykrywały pojedyncze pasma włosów, które wywijały mu się we wszystkie strony. Gdy mu się tak przeglądałam nie mogłam przestać się uśmiechać.. W końcu podeszłam do łóżka i usiadłam na brzegu.
- Kendall.. – mówiłam do niego szturchając go lekko w ramię – Hej obudź się.. – nachyliłam się nad nim – Wstawaj.. – ciągle do niego mówiłam, aż w końcu powoli otworzył oczy
- C-co się stało ? – zapytał zaspanym głosem
- Masz gościa.. – odparłam z uśmiechem – Wstawaj, a ja ci  jakieś ciuchy naszykuję.. – zaproponowałam i podeszłam do szafy
- Dzięki.. Jesteś kochana.. – powiedział i powoli zsunął się z łóżka, ale od razu złapał się za głowę
- Co główka boli ? – zapytałam ze śmiechem szukając jednocześnie ciuchów dla Kenda.
- Bardzo śmieszne.. – burknął
- No dla mnie bardzo.. – wystawiłam mu język – Masz.. – rzuciłam w niego białym t-Shirt-em , koszulą w kratę  i spodniami
- Dzięki.. – powiedział i cmoknął mnie w policzek
- No już dobra, dobra.. – zaśmiałam się – Idź się ogarnij a ja idę do Dustina. – oznajmiłam i udałam się do salonu, gdzie Dus bawił się z Yumą.
- Kend powinien zaraz przyjść, bo poszedł się ubrać.. – powiedziałam z uśmiechem – Napijesz się czegoś ? – spytała
- Wody, jak można.. – odpowiedział
- Już się robi.. – uśmiechnęłam się i poszłam po wodę.
- Proszę.. – powiedziałam podając mu szklankę z cieczą.
- Dzięki.. – odparł – A ty i Kendall to coś tego.. ?
- Co ? Nie.. – odparłam szybko – Jesteśmy przyjaciółmi.. – lekko się uśmiechnęłam
- Niech wam będzie.. – zaśmiał się i w tym samym momencie przyszedł Kendall
- No w końcu.. – odparł Dustin – Jak można tak długo spać ?
- No jakoś można.. – burknął  - Co cię do mnie sprowadza ? – spytał blondyn
- Potrzebuję wzmacniacza do gitary, bo mój niestety wysiadł.. Pożyczysz ? – zrobił miną szczeniaka
- Jasne… - odparł Kendall i poszedł po wzmacniacz
- Długo się przyjaźnicie ? – spytałam po chwili milczenia
- No trochę czasu już tak.. Gdzieś tak od 10 lat.. – uśmiechnął się
- Uu.. No to sporo czasu.. – zaśmiałam się
- A ty ? Długo znasz chłopaków ?
- Poznaliśmy się w zeszłym roku w grudniu na ich koncercie w Polsce. Byłam i zresztą jestem ich wielką fanką.. – zaśmiałam się
-  A długo tutaj zostajesz ?
- Pod koniec września wracam do Polski, bo od października studia mi się zaczynają.. – westchnęłam
- A co studiujesz ? – spytał zaciekawiony
- Fotografie.. – uśmiechnęłam się
- Też kiedyś chciałem to studiować, ale nie wyszło no i zająłem się muzyką.. – zaśmiał się
- A co tu tak wesoło ? – zapytał Kendall wchodząc do salonu ze wzmacniaczem w ręce.
- A tak sobie rozmawiamy.. A co ? Nie wolno ? – wystawiłam mu język
- Nie no wolno, wolno.. –  westchnął
- Uuu.. Widzę, że ktoś tu dzisiaj nie za dobrze się czuję.. – zaśmiał się Dustin
- Haha.. Zabawne.. – blondyn odparł z ironią
- No wiesz.. Jak się baluje to później trzeba to wychorować.. – zaśmiałam się
- No tak.. Nabijajcie się ze mnie dalej.. – Kend udał obrażonego
- Ty się tutaj nie obrażaj, bo to chyba ja powinnam tutaj być obrażona na Ciebie.. – skrzyżowałam ręce na piesiach
- A co takiego wywinął nasz przyjaciel ? – spytał zaciekawiony Dus
- Wyszedł o 13 z domu i wrócił dopiero około 23. Do tego nie odbierał telefonu i przyszedł lekko wstawiony.. – uświadomiłam bruneta
- No nie ładnie panie Schmidt, nie ładnie.. – zaśmiał się Belt
- Miałem swoje powody.. – westchnął
- No ciekawe jakie.. – zainteresował się mój nowy znajomy
- Ważne. – rzucił krótko
- No dobra.. Nie wnikam..  To ja już spadam.. Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy.. – Dustin zwrócił się do mnie
- Na pewno ! – odparłam z uśmiechem
- To Kendall dzięki za wzmacniacz i do zobaczenia ! – pożegnał się i wyszedł
- Bardzo jesteś na mnie zła ? –zapytał po chwili ciszy
- Hm.. Muszę się zastanowić.. – udałam że myślę
- No przepraszam.. – zrobił maślane oczka
- Wybaczę jak mi postawisz lody – wystawiłam mu język. Chciałam się z nim podroczyć, a że miał wyrzuty sumienia to mogłam to wykorzystać to niecnych celów. Hahaha zła ja  - zaśmiałam się w myślach
- Co tylko pani sobie życzy.. – uśmiechnął się promiennie
- Co zjesz na śniadanie ? – zapytałam wchodząc do kuchni
- Może tosty.. – odparł
- Ok. Już się robi.. – uśmiechnęłam się, po czym wzięłam się za przygotowywanie śniadania dla blondyna.
- Proszę. – z szerokim uśmiechem podałam Kendallowi talerz z tostami
- Dzięki. – odwzajemnił gest i zaczął jeść
- No i co ustaliliście u Carlosa ? – spytałam po chwili
- No więc my mamy wybrać lokal, Jen i Logan mają pozapraszać gości, Alice i Carlos mają zadbać za jakąś muzykę, a Mo ma zająć się Jamesem i przyprowadzić go do klubu – odpowiedział
- No to musimy coś poszukać.. – westchnęłam z uśmiechem
- Na to wygląda.. W sumie to dzisiaj możemy pojeździć po jakiś klubach.. – zaproponował – No chyba, że dzisiaj też się umówiłaś z tym Brettem.. – dodał po chwili
- Nie.. Dzisiaj mam cały dzień do twojej dyspozycji, więc czemu nie. – zaśmiałam się
- No to postanowione.. Pójdziemy na obiad, później na obiecane lody i czegoś poszukamy.. – odparł
- Już się doczekać nie mogę ! – odparłam z uśmiechem. Po jakiś pięciu minutach Kendall skończył śniadanie i udaliśmy się do salonu gdzie urzędowała Yuma.
- Dzieńdoberek moja mała świnko.. – zaraz po wejściu do salonu blondyn dopadł się do świnki i zaczął ją pieścić. Ja natomiast złapałam za lakier do paznokci i zaczęłam je malować na pomarańczowo.
- Ja nie wiem jakim cudem ten zapach was nie dusi.. – westchnął
- No wiesz.. Kobiety to kobiety, a poza tym ten zapach jest bardzo ładny.. – odparłam
- Jak dla kogo.. – odpowiedział z ironią
- Nie znasz się i tyle ! – wystawiłam mu język
- Uważaj bo ci go ktoś odgryzie.. – burknął z uśmiechem
- Ciekawe kto.. – uśmiechnęłam się prowokacyjnie
- No wiesz.. Wszystko może się zdarzyć.. – powiedział tajemniczo i zaczął się do mnie przybliżać. W tamtej chwili byłam już niemalże pewna, że się pocałujemy, ale oczywiście zadzwonił mój telefon. Czyli jednak to prawda, że on coś do mnie czuje ? Sama nie wiedziałam już co o tym myśleć, choć nie powiem, w moim sercu zapaliła się iskierka nadziei..  Szybko zerwałam się na równe nogi i odebrałam telefon. Był to Bret.
- Siemka ! – po drugiej stronie słuchawki usłyszałam radosny głos mojego nowego przyjaciela
- Hej.. – odparłam z uśmiechem, a kątem oka zobaczyłam jak Kend wstał i poszedł do kuchni
- Słuchaj.. Masz dzisiaj czas ? – spytał
- Dzisiaj to nie za bardzo.. – odparłam – Umówiłam się już z Kendallem – oznajmiłam
- Aaa.. Z Kendallem.. – w tamtym momencie mogłabym się założyć, ze cwano się uśmiecha
- Mamy szukać lokalu na urodziny naszego przyjaciela.. – wytłumaczyłam mu szybko
- A czy ja coś mówię ? – udawał niewiniątko
- Dobra, dobra..  Ja już wiem o co ci chodzi.. – powiedziałam ze śmiechem – A tak w ogóle to co dzisiaj chciałeś ode mnie ? – zapytałam z ciekawością
- No wiesz.. Chciałem iść na jakieś zakupy i pomyślałem, że będziesz mi służyła radą.. Josha nie ma bo wyjechał służbowo.. – oznajmił
- Dzisiaj nie dam rady, ale na jutro nie mam żadnych planów, więc jestem do twojej dyspozycji.. – uśmiechnęłam się
- No  to się cieszę.. – odpowiedział radośnie – W takim razie do jutra ? – spytał chcąc się upewnić
- Tak..
- No to przyjadę po ciebie, tak o 12 ? – zaproponował
- Okey.. To do jutra.. – odparłam z uśmiechem
- Do jutra.. Pa ! – pożegnał się po czym się rozłączył.  Położyłam telefon na stoliczku i poszłam do kuchni, gdzie siedział blondyn i pusto patrzył się w jabłko.  Było mi trochę głupio po tej całej sytuacji z niedoszłym pocałunkiem, więc postanowiłam udawać, że nic się nie stało. 


CDN ;)
_______________________________________________
Soorry za taki głupi koniec, ale musiałam to jakoś tak podzielić... ;) Dzisiaj KCA 2013 ;) Mam nadzieję, że nasi chłopcy wygrają, bo jak nie, to chyba się załamię... Bądźmy dobrej myśli <33 Do nn ;)