sobota, 21 września 2013

Pożegnanie :((

Cześć najprawdopodobniej po raz ostatni na tym blogu :( Nie daje rady.. Liceum to jednak nie przelewki.. Nie mam na nic czasu, a w szczególności na bloga.. Dawno już nic nie pisałam, bo wena również mnie opuściła.. Nie czuję tego opowiadania jak wcześniej.. Coraz trudniej było mi  się wcielać w bohaterów, aż w końcu przestałam to wgl. robić.. Nie usuwam tego bloga, ponieważ może któregoś pięknego dnia mi się to odwidzi i wrócę tutaj..Ale nie obiecuję.. ;( Na prawdę chciałam dokończyć to opowiadanie, ale niestety.. Przepraszam was.. :(( Chciałabym również wam bardzo, z całego serca podziękować za wszystkie wyświetlenia, komentarze i wsparcie jakie od was dostałam.. Byliście i nadal będziecie dla mnie bardzo ważni.. ;** Bądźcie pewni, że wasze blogi nadal będę czytać, choć rzadko komentuję, wiedźcie że bardzo się tym interesuję.. Życzę wam abyście jak najdłużej prowadziły swoje blogi.. Żebyście były bardziej wytrwałe ode mnie.. ;* W końcu i tak któregoś pięknego dnia spotkamy się wszystkie na koncercie naszych chłopaków.. ; * Ja w to wierzę z całego serca.. Żegnajcie :* ;(


                                                                                                                                     Wasza Natalie ;** 

wtorek, 6 sierpnia 2013

Rozdział XXXI

Woow ! Fakt zaniedbałam bloga, ale ostatnio weszłam na statystyki i zobaczyłam, że mamy już grubo ponad 15 tysięcy wyświetleń !!! Jesteście genialni !!  I zapraszam tych co jeszcze to czytają na następny rozdział :PP :**

___________________________________________________


OCZAMI NATALII :
Obudziłam się o świcie.. Szczerze,  to nawet nie wiem, która była godzina, ale na pewno wczesna, bo słońce dopiero co wychodziło zza horyzontu.. Wyswobodziłam się z objęć nadal śpiącego blondyna i udałam się do kuchni. Tam zaparzyłam sobie kawę, po czym zabrawszy koc i album ze zdjęciami  udałam się na taras. Bożee jak ja dawno tu nie byłam.. –pomyślałam. Zdjęłam ochronną folię z białego siedziska i usadowiłam się na nim. Szczelnie otuliłam się kocem i z kawą w ręce zaczęłam oglądać fotografię. Na początku było kilka z Karoliną. Pierwsze  z czasów kiedy miałyśmy po 16lat , drugie było z naszej pierwszej premiery filmowej na której byłyśmy.. . Tata Karoliny załatwił nam wtedy bilety. Następnych pięć było z naszej sesji. Fotografem był nasz kolega z roku, który robił te zdjęcia na konkurs. (12.  3.  4.  5.Kolejne było z koncertu BTR.. Zrobiłyśmy je kiedy czekałyśmy na spotkanie z chłopakami. I ostatnie nasze wspólne zdjęcie.. Zrobione kilka dni przed poznaniem Adama.... Pomyśleć ile rzeczy się zmieniło od tego czasu.. Chciałabym żeby była ze mną w tym dniu.. No ale cóż.. Przerzuciłam na kolejną stronę. Tym razem były tam zdjęcia z mojego dzieciństwa.. Kilka z moimi rodzicami gdy byłam naprawdę malutka.. Na pierwszym byli moi rodzice z wózkiem, na drugim ja z tatą (1. 2. ) , a na kolejnych ja z mamą.. ( 1., 2.) Na ostatnim byłam ja sama.. Zawsze chce mi się śmiać z mojej miny na tym zdjęciu..
- Byłaś ślicznym dzieckiem… - usłyszałam za uchem i lekko podskoczyłam.
- Nie strasz ludzi słońce.. – uśmiechnęłam się lekko i ucałowałam mojego skarba – Dzień dobry.. – odparłam
- Dzień dobry.. Ja cię nie będę straszyć, jak ty nie będziesz mi uciekać.. Nie mogłem cię znaleźć.. – zrobił minę obrażonego dziecka
- Ale jednak w końcu znalazłeś. – pokazałam mu język i zrobiłam mu miejsce obok siebie. – Wskakuj bo jest trochę chłodno.. – uchyliłam mu koc, po czym blondyn zwinnie zajął miejsce obok mnie. Wtuliłam się w niego i powróciłam do oglądania zdjęć. Na następnych kartkach były zdjęcia babci.. Widząc jej uśmiechniętą twarz w moich oczach pojawiły się łzy.. Moje kochanie musiało to chyba wyczuć, bo przytulił mnie mocno i cmoknął w głowę. To zdjęcie zrobiła jeszcze moja mama kiedy była gdzieś w moim wieku..  – powiedziałam z lekkim uśmiechem
- Twoja babcia była bardzo piękną kobietą.. – oznajmił
- To prawda- przyznałam mu rację i spojrzałam na następną fotografię.. – To zdjęcie było robione w ostatnie święta..  – wskazałam palcem na jedną z fotografii , a te dwa (1., 2.) kilka dni przed moim wyjazdem do Los Angeles.. Zrobiłam jej mini sesje w parku.. Pamiętam jak ludzie dziwnie się na nas patrzyli.. – na samo wspomnienie tych wydarzeń zachciało mi się płakać
- Będzie dobrze Nat.. – chłopak mocniej mnie przytulił.. –Wiem, że to boli, ale uwierz mi, że gdzieś tam wysoko twoja babcia będzie miała o niebo lepiej.. – uśmiechnął się lekko i pocałował mnie w policzek
- Dziękuję Kendall.. Dziękuję ci za wszystko.. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.. – wpiłam się w jego usta. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę oglądając zdjęcia, aż zgłodnieliśmy.. Udaliśmy się do kuchni gdzie przyrządziliśmy tosty. Szybko spożyliśmy posiłek i postanowiliśmy oglądać telewizję. Włączyłam jakiś angielskojęzyczny kanał. Akurat leciał jakiś program śniadaniowy. W pewnym momencie zaczęli mówić o Big Time Rush.. Wspomnieli, że w zespole już tylko James jest do wzięcia, mówili o nowych piosenkach chłopaków,  o ostatniej akcji charytatywnej w której wzięli udział i ogólnie podsumowali, że BTR jest jednym z najlepszych i najnaturalniejszych boysbandów wszechczasów.. Nie powiem, bo byłam dumna z chłopaków.. Dumna i to bardzo..
- No no.. Teraz to będę musiała na ciebie jeszcze bardziej uważać.. – oznajmiłam po zakończonym wywiadzie
- Dlaczego ? – spytał zdziwiony
- No być dziewczyną, członka jednego z najlepszych boysbandów wszechczasów to nie łatwa sprawa.. Jeszcze mi cię ktoś ukradnie i co wtedy ? – odparłam zadziornie
- Nikt ci mnie nie zabierze, bo należę tylko i wyłącznie do ciebie i to się nie zmieni skarbie.. – oznajmił i wpił mi się w usta..Posiedzieliśmy jeszcze trochę i oglądaliśmy jakieś programy, aż w końcu przyszedł czas aby zacząć się szykować na pogrzeb.  Wyjęłam wszystkie potrzebne rzeczy i udałam się z nimi do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i założyłam sukienkę. Włosy przeczesałam szczotką i zostawiłam je rozpuszczone. Z makijażu dzisiaj zrezygnowałam. Założyłam jeszcze biżuterię i byłam gotowa. W sypialni zastałam już ubranego Kendalla
- Gotowa ? – spytał uważnie na mnie spoglądając
- Tak.. – westchnęłam
- To chodźmy.. Musimy jeszcze odebrać kwiaty.. – uśmiechnął się lekko. Ja natomiast założyłam szpilki i wziąwszy torebkę opuściliśmy moje mieszkanie.  Na cmentarzu byliśmy po niecałej godzinie. Kendall zgrabnie zaparkował i udaliśmy się najbliższej kwiaciarni. Raz dwa wybraliśmy śliczny wieniec i udaliśmy się do kaplicy. Przywitaliśmy się z moimi rodzicami i resztą rodziny. Widać było, że mama jest przygnębiona, ale nie chciała tego pokazywać. Przytuliłam ją mocno do siebie po czym rozpoczęła się msza pogrzebowa.. Szczerze ? Nie wiem ile trwała bo miejscami byłam zupełnie gdzie indziej.. Po raz drugi tego dnia zebrało mi się na wspomnienia.. Obrazy, chwile spędzone z babcią przelatywały mi przez głowę niczym slajdy.. Czułam jak w oczach zbierają mi się łzy. Nie chciałam ich uronić.. Za wszelką cenę próbowałam temu zapobiec ale widok płaczącej mamy po prostu mnie dobił.. Po moim policzku łzy spływały jedna po drugiej. Kendall musiał to zauważyć, bo ścisnął moją dłoń i objął mnie ramieniem. Wtuliłam się w jego tors i powoli zaczęłam się uspakajać. W końcu msza się skończyła i ruszyliśmy w drogę do przyszłego grobu mojej babci… Mama szła wtulona w tatę ja szłam tak samo tylko że u mojego boku był mój kochany blondyn. Podczas nabożeństwa na cmentarzu jakoś się trzymałam, ale gdy trumnę zaczęto zakopywać wybuchłam płaczem.. Wtuliłam się mocno w zielonookiego i czekałam aż to wszystko się skończy. Kendall szeptał mi  że wszystko będzie dobrze.. Że  nic już na to nie poradzimy, ze taka jest kolej rzeczy, a tam na pewno będzie jej lepiej.. Miał rację.. Nie mogliśmy już nic zrobić, ale jednak bardzo to bolało.. Strata kogoś bliskiego jest naprawdę straszna.. Mogłam sobie tylko wyobrażać jak strasznie czuję się moja mama.. Po wszystkim rodzina zaczęła składać nam kondolencje, a później każdy udał się do swoich domów. Mama chciała nas zaprosić do siebie, ale oboje dobrze wiedzieliśmy że po dzisiejszym dniu nie ma głowy do gości i że każdy czułby się skrępowany..  W domu byliśmy po 16. Przebraliśmy się w normalne ciuchy i zamówiliśmy pizze. Nie mając nastroju na nic resztę dnia spędziliśmy przed telewizorem objadając się pizzą.

piątek, 19 lipca 2013

Rozdział XXX

WOO HOO ! :D Mamy 30 rozdział :PP

__________________________________________


OCZAMI LOGANA:
Kiedy Natalia zadzwoniła do mnie i oznajmiła mi, co się stało z jej babcią, bardzo się przejąłem.. Wiedziałem co czuje bo jeszcze nie tak dawno sam byłem na pogrzebie swojej.. Bardzo ją kochałem i strasznie przeżyłem jej śmierć. Od razu po jej telefonie opowiedziałem o wszystkim Jennifer, która również bardzo współczuła blondynce. Porozmawialiśmy chwilę o tym co się stało, a później wyszedłem do drugiego salonu i zadzwoniłem do Carlosa z prośbą, czy nie pomógłby mi z tą niespodzianką. Oczywiście bez chwili namysłu się zgodził. Wytłumaczyłem mu wszystko i objaśniłem co i kiedy ma zrobić. Po jakiejś półgodzinie mieliśmy wszystko ustalone i pozostawało nam tylko czekać na jutro. Kiedy się rozłączyłem udałem się do salonu gdzie siedziało moje kochanie. Pocałowałem ją czule, a potem postanowiliśmy obejrzeć jakiś film. Wybrałem jakąś komedię, a Jen zrobiła nam popcorn, po czym wtuleni w siebie zaczęliśmy swój prywatny seans. Kiedy na ekranie pojawiły się napisy końcowe, zegar wskazywał późną godzinę. Spojrzałem na brunetkę, która sobie smacznie spała w moich ramionach. Cmoknąłem ją w głowę i przeniosłem do naszej sypialni. Przebrałem się szybko w piżamę i wskoczyłem pod kołdrę. Nawet nie wiem kiedy zasnąłem.

OCZAMI JENNIFER :
Obudziłam się dość późno, bo o 10. Byłam ubrana we wczorajsze ciuchy, a Logana nie było koło mnie. Poleżałam jeszcze z 5 min i postanowiłam wstawać. W momencie kiedy się podnosiłam, do pokoju wszedł Logan z tacą na której znajdowały się różne smakołyki oraz mały wazonik z czerwona różą.
- Dzień dobry słońce.. – powiedział odstawiając tacę na szafkę nocną, po czym cmoknął mnie w usta.
-Dzień dobry – zamruczałam
-Wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy kochanie.. – odparł wręczając mi czerwoną różę z tacy
- Wszystkiego najlepszego kocie.. – uśmiechnęłam się szeroko i zatopiłam się w jego ustach. Logan jest naprawdę uroczy i kochany.. Nie mogłam sobie znaleźć lepszego chłopaka, niż on...Jest moim księciem z bajki z którym planuję spędzić resztę swojego życia..
- Kocham cię.. – wyszeptał, kiedy się od siebie oderwaliśmy
- Ja ciebie też.. Nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham.. – odpowiedziałam
- Pewnie jesteś głodna, więc zapraszam do śniadania w łóżku.. – oznajmił i wziąwszy tacę ze śniadaniem usadowił się koło mnie i zaczęliśmy konsumować posiłek. Mój szatyn naprawdę się postarał.. Zrobił moje ulubione tosty, jajecznicę i do tego świeży sok pomarańczowy. Po skończonej konsumpcji poszłam do łazienki przebrać się i lekko ogarnąć. Po niedługiej chwili byłam już w salonie gdzie telewizję oglądał mój skarb. Podeszłam do niego i usiadłam mu na kolanach, po czym Logie cmoknął mój nos, a później wpił się w moje usta. Kochałam smak jego słodkich i delikatnych ust. Mogłabym tak trwać wiecznie, ale w końcu zabrakło nam powietrza i zmuszeni byliśmy się od siebie oderwać.
-Dzisiaj wieczorem zabieram cię w jedno miejsce, wiec o 18 bądź gotowa.. – oznajmił z wielkim uśmiechem
- A dowiem się gdzie jest to tajemnicze miejsce ? – spytałam ciekawa
- Owszem, ale to dopiero jak tam dotrzemy.. – pokazał mi język
- I ja mam wytrzymać 6  godzin z zżerającą mnie ciekawością ? – zapytałam z wyrzutem
- Będziesz musiała to jakoś strawić kocie.. – odparł pewny siebie i po raz kolejny mnie pocałował. Posiedzieliśmy tak z ładnych kilka godzin. Gadaliśmy na przeróżne tematy, oczywiście z przerwami na pocałunki. Tak zleciał nam czas do 16. Wtedy to postanowiłam powoli zacząć się szykować. Opuściłam Logana, ostrzegając go, że ma zakaz wchodzenia do naszej sypialni do czasu aż nie będę gotowa.. Mój skarb tylko zaśmiał się i pokręcił z dezaprobatą głową  po czym powrócił  do oglądania filmu. Ja natomiast wyjęłam z szafy sukienkę i ułożyłam ją na łóżku. Fryzurę i makijaż miałam już wymyślony wcześniej więc wyjęłam z komody nową, koronkową bieliznę i udałam się  do łazienki aby wziąć relaksującą kąpiel. Do wanny nalałam ciepła wodę. Dodałam truskawkowego płynu do kąpieli i po chwili byłam już zanurzona w wodzie. Włączyłam moją ulubioną play listę, po czym zamknęłam oczy i wyłączyłam wszystkie swoje myśli. Właśnie tego było mi trzeba.. Po jakiejś godzinie woda była już zimna,  więc postanowiłam zakończyć kąpiel. Wyszłam z wanny. Swoje mokre ciało owinęłam w gruby ręcznik, a mokre włosy rozczesałam i wysuszyłam suszarką. Na koniec założyłam bieliznę i opuściłam łazienkę. Zasiadłam do toaletki i zajęłam się makijażem. Oczy mocno podkreśliłam kredką, a usta musnęłam łososiowym błyszczykiem.  Na policzki nałożyłam trochę różu i mój makijaż był gotowy. Teraz zajęłam się fryzurą. Tutaj również postawiłam na prostotę. Włosy spięłam w luźny, aczkolwiek elegancki kok. Muszę przyznać, że byłam zadowolona z efektu.  Po skończonym ,,upiększaniu’’ założyłam sukienkę oraz dodatki i spryskałam się perfumem. Akurat kiedy byłam gotowa zegar wybiła 18.00. Spakowałam do kopertówki najpotrzebniejsze rzeczy oraz prezent dla Logana. Przejrzałam się po raz kolejny w lustrze i z uśmiechem na ustach opuściłam sypialnię i udałam się do salonu gdzie czekał już mój skarb z bukietem róż. Na mój widok szeroko się uśmiechnął
- Jen.. Wyglądasz… Wow.. – oznajmił lekko oszołomiony moim widokiem
- Dziękuję.. Ty też niczego sobie.. – odparłam, chłopak podszedł do mnie i wręczył mi kwiaty
- To dla ciebie.. – uśmiechnął się lekko
- Śliczne są.. Dziękuję skarbie.. – cmoknęłam go w usta
- To jak jedziemy ? – spytał kiedy się od siebie oderwaliśmy.
- Mhmm.. – przytaknęłam po czym trzymając się za ręce opuściliśmy nasze mieszkanie. Zeszliśmy do parkingu, Logi jak zwykle otworzył mi drzwi, a po chwili sam zasiadł za kierownicą i odpalił silnik. Po jakimś kwadransie auto się zatrzymało i wysiedliśmy przed jakimś zagajnikiem.. Rozejrzałam się dookoła a Logan wyjął coś z kieszeni. Po chwili na swoich oczach poczułam jakiś materiał ..
- Zaczynam się bać.. – zaśmiałam się lekko
- Ufasz mi ? – spytał zawiązując mi opaskę
- Oczywiście.. Co to za pytanie.. – uśmiechnęłam się szeroko. Ufałam mu jak nikomu innemu.. Był całym moim światem..
- To dobrze.. A teraz chodź.. Będę cię prowadzić.. – załapał mnie za rękę i pociągnął mnie w niewiadomym dla mnie kierunku. Po chwili zatrzymaliśmy się i chłopak zdjął mi opaskę.. Moim oczom ukazała się śliczna dróżka ułożona ze świec a na jej końcu pięknie oświetlony stolik.
-Jejku.. Jak tu pięknie.. – zachwyciłam się – Nie musiałeś..
- To prawda.. Nie musiałem, ale chciałem.. – uśmiechnął się – Chodź.. – złapał mnie za dłoń i ruszyliśmy. Stół zastawiony był różnorakimi potrawami.. Szatyn odsunął mi krzesło, a po chwili zajął miejsce naprzeciwko mnie. Nalał do kieliszków mojego ulubionego wina.
- Logan.. Naprawdę nie wiem co powiedzieć.. Too wszystko jest takie piękne.. – odparłam nadal napawając się okolicą
- Cieszę się, że ci się podoba.. – odparł
- I to jeszcze jak.. Sam to przygotowałeś ? –spytałam
- Nie do końca.. – podrapał się w tył głowy – Miałem kilku swoich pomocników.. – odpowiedział
- A ja nawet chyba wiem jakich.. – uśmiechnęłam się ciepło
- Nie ważne.. Najważniejsze jest to, że wszystko się udało i jesteśmy teraz tutaj tylko ty i ja…- powiedział i podniósł kieliszek do góry – Proponuję wznieść toast za nas..
-Za nas.. - uczyniłam to samo co on i stuknęliśmy się naczyniami po czym upiłam łyk wina i zaczęliśmy spożywać kolację. Przyznam szczerze, że była wprost przepyszna.. Podczas posiłku rozmawialiśmy na przeróżne tematy i non stop się śmialiśmy.. Mimo, że byłam z Logan już dwa lata, to wciąż czułam do niego to samo.. Moje uczucia nie wygasały, a wręcz przeciwnie z dnia na dzień stawały się większe. Dobrze wiedziałam, że jest tym jedynym . Po skończonej kolacji przyszedł czas na prezenty.  Logan zaczął jako pierwszy.  Podarował mi nie za duże pudełeczko, w którym ujrzałam prześliczny komplet biżuterii.
- Śliczne.. Dziękuję.. – ucałowałam go mocno.. – Tutaj masz prezent ode mnie.. – podałam mu pudełko z zegarkiem Chłopak je otworzył, po czym szeroko się uśmiechnął..
- Właśnie chciałem sobie kupić taki sam.. – odarł i założył przedmiot na ręke – Dziękuję skarbie.. – byłam szczęśliwa, że trafiliśmy z prezentem.. Potem wypiliśmy trochę wina, po czym Logan rozłożył koc na trawie na którym się położyliśmy. Oparłam głowę na torsie chłopaka i zajadając się truskawkami w czekoladzie oglądaliśmy gwiazdy. Było nieziemsko.. Nie mogłam sobie wymarzyć nic lepszego.. Szczerze to nawet nie wiem kiedy zamknęły mi się oczy.. Następnego ranka obudziłam się w tym samym miejscu w ramionach szatyna. Obudziłam go pocałunkiem, po czym zebrawszy wszystko do samochodu ruszyliśmy do domu..

sobota, 6 lipca 2013

Rozdział XXIX


OCZAMI NATALII:

Obudziłam się o 9 rano wtulona w śpiącego jeszcze blondyna. Wyglądał tak słodko.. Jego grzywka niesfornie spadała mu na czoło, przez co wyglądał jak mały bezbronny chłopczyk. Musiało śnić mu się coś miłego, gdyż od czasu do czasu lekko się uśmiechał. Obserwowałam go może tak z półgodziny i robiłabym to pewnie jeszcze dłużej, gdyby nie odezwał się mój kochany pęcherz.. Wymknęłam się po cichu z objęć chłopaka i szybko skoczyłam do łazienki.  Kiedy z niej wyszłam ujrzałam Kendalla, który już nie spał i opierał się na łokciu.
- Nie wiesz, że nie ładnie jest mi tak uciekać ? – spytał z zadziornym uśmiechem
- Nigdzie nie uciekłam, tylko musiałam skorzystać z toalety, no chyba że wolałeś aby mi pęcherz eksplodował.. – zaśmiałam się
- Heh.. Chyba będę musiał ci to wybaczyć.. – zawtórował mi
- No chyba nie masz innego wyboru.. – podeszłam do łóżka i położyłam się koło niego. – A tak w ogóle to dzień dobry kochanie.. – pocałowałam  go
- Jak na razie to bardzo dobry.. – odwzajemnił czynność. Poleżeliśmy jeszcze tak trochę czasu, a później przebraliśmy się w pierwsze lepsze ciuchy i zrobiliśmy sobie śniadanie. Takie poranki mogłabym mieć codziennie.. Szczerze to nie wiem co ja zrobię jak będę musiała wrócić tutaj we wrześniu.. Co prawda zostały jeszcze dwa miesiące, ale znając życie miną one jak z bicza strzelił.. No cóż.. Będziemy musieli jakoś to przeżyć..  Z mojego zamyślenia wyrwał mnie mój ukochany..
- No ciekawe jak tam Jennifer i Logan się bawili.. – zagadał
- Też jestem ciekawa, jak to tam wszystko poszło.. .. – uśmiechnęłam się promiennie
- Znając ich to pewnie nadal się świetnie bawią, ale pewnie już w domu w sypialni.. – zaczął się brechtać.
- Jesteś niemożliwy.. – zachichotałam i dźgnęłam go łokciem w żebra
- Ale za to mnie kochasz.. – powiedział uwodzicielsko i musnął moje usta swoimi.
- Nie tylko za to kocie.. – ponowiłam pocałunek
- A za co jeszcze ? – spytał z chytrym uśmieszkiem
- Za dużo by mówić.. – zaśmiałam się – Noc by nas zastała a ja jeszcze bym nie skończyła.. –uśmiechnęłam się szeroko
- Oj bo się zarumienię.. – zażartował
- Wiesz co.. Ja tu się przed tobą otwieram.. Prawię ci komplementy a ty sobie żartujesz.. – udałam, że się obraziłam.
- Kicia.. – przytulił mnie od tyłu i zaczął smyrać mnie nosem po szyi
- Teraz to kicia.. – burknęłam
- Przecież dobrze wiesz, że to tak na żarty było.. – zaczął całować moją szyję- Bardzo się cieszę, że masz o mnie takie zdanie choć nie do końca uzasadnione i prawdziwe.. – nie przerywał swoich czynności
-Hmm..  Zrobisz mi masaż i się zastanowię.. – odparłam  z chytrym uśmieszkiem
- Wiesz, że to jest szantaż ? – spytał rozbawionym głosem
- Wiem.. – wystawiłam mu język – A teraz do roboty.. – klasnęłam w ręce i nastawiłam się do masażu. Po chwili poczułam delikatne dłonie Kendalla na moim karku. Zaczęłam mruczeć. Kends roił to z jednej strony delikatnie, a z drugiej zachłannie i odważnie. Miał cudowne ręce.. Czułam się niesamowicie. Zrelaksowałam się jak nigdy.
- Jesteś genialnym masażystą.. – oznajmiłam gdy skończył
- Ma się te talenty.. – teatralnie poprawił swoją grzywkę – No i jak moje winy zostały wybaczone ? – spytał z niepewnym uśmiechem
- Hm.. Myślę, że tak.. – odpowiedziałam – Alee.. Musisz mi częściej robić takie masaże.. – dodałam i wpiłam mu się w usta.
- Z wielką chęcią..  – oznajmił w przerwie między pocałunkami.
- No i gites.. – zaśmiałam się – A teraz nie chcę cię martwić, ale musimy się powoli szykować do moich rodziców.. – oznajmiłam, a Kendallowi momentalnie zrzedła mina. – Oj nie martw się misiek.. – pocałowałam go – Będzie dobrze. Zobaczysz.. –uśmiechnęłam się pokrzepiająco
- Mam taką nadzieję słońce.. – westchnął – To jak przebieramy się i jedziemy ? – spytał – A no i jeszcze po drodze wstąpimy do kwiaciarni po kwiaty dla twojej mamy i po jakieś wino czy coś dla twojego taty
- Nie przesadzaj kotek.. – zaśmiałam się
- Nie przesadzam.. W końcu trzeba się jakoś wkupić w łaski no nie ? –zaśmiał się lekko
- Jak chcesz.. – westchnęłam rozbawiona, po czym udaliśmy się do mojego pokoju aby się przebrać. Wybrałam odpowiedni strój dobrałam dodatki i poszłam się przebrać. Kiedy byłam ubrana szybko się umalowałam, włosy rozpuściłam i popsikałam się perfumami.  Wyszłam z łazienki i udałam się do salonu, gdzie czekał na mnie już gotowy Kendall .Wyglądał nieziemsko przystojnie. Zresztą jak zawsze..
- Wyglądasz ślicznie skarbie. – oznajmił i pocałował mnie w policzek
- Przesadzasz.. –zachichotałam – Ale dziękuje.. Ty też niczego sobie.. – uśmiechnęłam się szeroko. – To jak jedziemy ? – spytałam
- Mhmm..- westchnął głośno zielonooki
- Mój ty pesymisto.. – cmoknęłam go w usta i zabrawszy swoją torbę wyszliśmy z mieszkania. Udaliśmy się na parking i po chwili byliśmy w drodze do moich rodziców. Oczywiście Kendall musiał się zatrzymać i kupić kwiaty i wino..  Mój kochany lizus.. – pomyślałam i zaśmiałam się w myślach. W sumie nie dziwiłam się mu, że tak się stresuje tym spotkaniem.. Pewnie gdybym ja była na jego miejscu czułabym się podobnie.. Ale jestem niemalże pewna, że Kendall pobije serca moich rodziców.. Przynajmniej mam taką nadzieję.. Po jakiejś półgodzinie byliśmy na miejscu. Zaparkowaliśmy na podjeździe i wysiedliśmy z samochodu. Przed samymi drzwiami Kendall westchnął głośno, a ja zadzwoniłam dzwonkiem. Drzwi otworzyła nam moja rodzicielka. Uśmiechnęła się  lekko na nasz widok. Choć widać było po niej, nadal przeżywa to co się stało dwa dni temu, to jednak cieszyłam się, że przynajmniej się uśmiecha i stara się o tym nie myśleć.
- Cześć mamuś.. – przytuliłam ją mocno – Jak się czujesz ? – spytałam
- Nie jest najgorzej.. Dziękuję.. – odpowiedziała mi lekkim uśmiechem – Przedstawisz nas sobie oficjalnie ? – spytała wskazując na stremowanego Kendalla, który stał z kwiatami i winem w rękach i niepewnie się uśmiechał.
- Już, już..  – wyszczerzyłam się – Mamo, to jest Kendall, Kendall to jest moja mama.. – powiedziałam
- Bardzo mi miło poznać.. Agnieszka Patos.. – podała mu rękę
- Mi również.. Kendall Schmidt. – jak na prawdziwego dżentelmena przystało pocałował moją rodzicielkę w dłoń  - Proszę, to dla pani.. – wręczył jej piękny bukiet.
- Dziękuję.. Jest śliczny.. Proszę wejdźcie.. – zaprosiła nas do środka i zaprowadziła do salonu – Powiem ci córciu, że masz genialny gust.. – wyszeptała mi z wielkim uśmiechem. I w tym momencie już wiedziałam, że Kendall podbił serce mojej matki. Szczerze ? Kamień z serca.. Teraz tylko została konfrontacja z moim tatą..
- A właśnie.. Gdzie tata ?  -spytałam kiedy usiedliśmy na sofie.
- Zaraz powinien być.. Pojechał załatwić jeszcze jedną sprawę związaną z pogrzebem.. – oznajmiła
- No i kiedy się to odbędzie ? – spytałam z nieco smutniejszym głosem, co zielonooki chyba zauważył, bo momentalnie ścisnął moją dłoń, dając mi tym samym znak, że mnie wspiera
- Jutro o 14.. – westchnęła
- Tak szybko ? -zdziwiłam się
- Tak.. Akurat tata wszystko raz dwa pozałatwiał.. – próbowała się lekko uśmiechnąć, ale zamiast tego wyszedł jej niewyraźny grymas.
- Trzymasz się ? – spytałam
- Tak.. Nie martw się.. Napijecie się czegoś ? – zmieniła temat – Kawy, herbaty ?
- Ja poproszę herbatę, jeśli można.. – odezwał się Kendall
-Oczywiście, a ty Nat ? –spytała moja rodzicielka
- Ja też herbatę poproszę.. – posłałam jej uśmiech
- Okey.. Już się robi.. – udała się do kuchni
- Gratulacje kocie.. Moja mama jest twoja.. – zachichotałam
- Skąd wiesz ? Przecież przed chwilą co przyszliśmy.. – był lekko zdezorientowany
- Widzę to, a poza tym oznajmiła mi, że mam bardzo dobry gust.. – cmoknęłam go
- Taa.. Teraz tylko, a może i aż twój tata został.. –westchnął
- Ale widzisz.. Jesteś już na półmetku skarbie.. – uśmiechnęłam się lekko
- Taa.. – westchnął zdenerwowany. Po chwili do salonu z napojami wróciła moja rodzicielka. Zaczęliśmy rozmowę.. W sumie to mama rozmawiała z Kendallem, a mi nie dali dojść do słowa.. Oczywiście cieszyłam się, że Agnieszka zaakcetowała Kendalla, ale do przesady.. Szczerze, to byłam ciut zazdrosna o niego.. W końcu po jakiejś półgodzinie dało się usłyszeć otwierające się drzwi. Tata przyszedł – pomyślałam.. Nie myliłam się. Zaraz po zamknięciu się drzwi w salonie pojawił się mój ojciec. Spojrzałam na Kendalla, który wydawał się przerażony. Nie czekając dłużej przywitałam się z ojcem i przedstawiłam Kenda.
- Tato, poznaj proszę Kendalla… Mojego chłopaka.. – oznajmiłam z uśmiechem – Kendall, to mój tata Tomek..  – panowie podali sobie dłonie, a mój skarb wręczył ojcu wino. Modliłam się, aby tata choć w najmniejszym stopniu polubił mojego blondyna..Po części oficjalnej znów znaleźliśmy się wszyscy na sofie. Zapadła niezręczna cisza.. Kendall ciągle posyłał mi przerażone spojrzenia, a tata wlepiał wzrok w blondyna.. Moja mama poszła do kuchni, a ja zostałam z panami..
- To czym się interesujesz Kendall ? – spytał tata, a Kend aż podskoczył
- Przede wszystkim muzyką.. A poza tym to motoryzacją i koszykówką.. – odpowiedział spięty.
- Motoryzacją i koszykówką powiadasz ? – spojrzał na chłopaka z lekkim uśmiechem. Bingo ! Kends przekabacił już ojca na swoją stronę.. Mój tata jest zagorzałym fanem kosza i samochodów.. Kamień z serca..
- Tak.. – potwierdził niepewnie i dyskretnie spojrzał na mnie. Po jego minie można było wywnioskować, że jest lekko zdezorientowany.
- To ciekawe..  A komu kibicujesz, jeśli można wiedzieć chłopcze ? – spytał
- Oczywiście, że Lakersom..  –odparł dumnie
- No tak.. W końcu mieszkasz w Los Angeles.. Muszę przyznać, że również jestem wielkim fanem tej drużyny.. – twarz mojego taty i Kendalla rozświetlił uśmiech
- Szkoleniowiec Lakersów, Mike D’Antoni to dobry przyjaciel mojego taty więc mam bilety na wszystkie mecze.. – dodał, a mojemu tacie aż się oczy zaświeciły. Teraz już było wiadome, że Kendall został nowym ulubieńcem mojego taty.. Po chwili byli tak zaoferowani dyskusją na temat meczów Lakersów, że nie zauważyliby trzęsienia ziemi, a co dopiero mnie.. Po raz kolejny dzisiaj zostałam zlana..  Nie chodziło mi o Kendalla, bo cieszyłam się, że złapał kontakt z moimi rodzicami, ale nie było mnie w Polsce już jakiś czas i liczyłam na to, że rodzice będą mną trochę bardziej zainteresowani, a tym czasem zamiast zajmować się mną, oni byli zajęci moim chłopakiem.. No coś tu było chyba nie tak.. Wiem, że to trochę egoistyczne, ale nic nie poradzę na to, że jestem jedynaczką i przyzwyczajona byłam do tego, że cała uwaga moich rodziców skupiała się na mnie.. Lekko zirytowana udałam się do kuchni, aby pomóc mamie..
- Pomóc ci w czymś mamuś ? – spytałam
- Hm.. Jak możesz to nakryj do stołu.. – odparła z uśmiechem. Tak jak mi kazała, zrobiłam. Nakryłam do stołu i po dziesięciu minutach byłam z powrotem w kuchni.
- Powiem ci córcia, że ty to jednak masz gust.. Lepszego chłopaka to sobie nie mogłaś znaleźć.. Miły,, inteligentny i do tego nieziemsko przystojny..
- Mamo.. – upomniałam ją, bo zaczęło mnie to już porządnie frustrować..
- No co ? – zachichotała – Stwierdzam fakty tylko. – Nie odpowiedziałam jej nic tylko westchnęłam głośno kręcąc przy tym głową z dezaprobatą. Po chwili moja rodzicielka zawołała wszystkich do stołu. Usiadłam koło Kendalla. Oczywiście jakby inaczej, przez cały obiad rodzice byli zajęci rozmową z Kendallem, a mnie nawet się nie zapytali jak tam mi jest w Los Angeles.. Nawet nie zauważyli jak po skończonym posiłku odeszłam do stołu i udałam się na taras. Usadowiłam się na huśtawce ogrodowej i z zamkniętymi oczami delektowałam się polskimi promieniami słońca. Po jakiejś półgodzinie usłyszałam głos mojego ukochanego.
- To tutaj się mój skarb schował.. – odparł wesoło i dosiadł się do mnie – Dlaczego mi uciekłaś ?
- Nie chciałam wam przeszkadzać w jakże interesującej rozmowie.. – prychnęłam nie otwierając oczu
- Aha.. Dobra.. Co ci się stało ? To chyba dobrze, że twoi rodzice mnie polubili.. – oznajmił
- No bardzo dobrze.. Tylko chciałabym przypomnieć, że z tobą przyszłam również ja.. Ale jak widać nikogo to zbytnio nie obchodzi.. Jeszcze trochę, a awansujesz na ich syna.. – burknęłam
- Tylko mi tu nie mów, że jesteś zazdrosna o swoich rodziców i o mnie.. – zaśmiał się
- Ale zabawne.. – spojrzałam na niego groźnie – Nie moja wina, że jestem jedynakiem i zawsze byłam przyzwyczajona, że cała uwaga moich rodziców skupia się na mnie.. – odparłam z mina obrażonego dziecka
- Oj ty mój głuptasie.. – zaśmiał się i wziął mnie na kolana – Naprawdę nie masz innych problemów ? – spojrzał mi w oczy i czule mnie pocałował. Zarzuciłam mu ręce na kark i bardziej do niego przylgnęłam – Lepiej? – zapytał ze śmiechem kiedy się od siebie oderwaliśmy
– Noo.. Muszę się chyba przyzwyczaić do tego, że moi rodzice mają nowego pupilka.. – westchnęłam teatralnie.
- Oj kocie, kocie.. – blondyn pokręcił głową z dezaprobatą i znów złączył nasze usta w pocałunku. . Po jakimś czasie oderwaliśmy się od siebie i wtuleni oglądaliśmy polskie niebo. Około 20 wróciliśmy do domu, bo szykował się ciężki i długi dzień.. Wykąpaliśmy się i naszykowaliśmy sobie ubrania na pogrzeb, po czym zasnęliśmy wtuleni w siebie.