OCZAMI NATALII:
Obudziłam się o 9 rano wtulona w śpiącego jeszcze blondyna.
Wyglądał tak słodko.. Jego grzywka niesfornie spadała mu na czoło, przez co
wyglądał jak mały bezbronny chłopczyk. Musiało śnić mu się coś miłego, gdyż od
czasu do czasu lekko się uśmiechał. Obserwowałam go może tak z półgodziny i
robiłabym to pewnie jeszcze dłużej, gdyby nie odezwał się mój kochany pęcherz..
Wymknęłam się po cichu z objęć chłopaka i szybko skoczyłam do łazienki. Kiedy z niej wyszłam ujrzałam Kendalla, który
już nie spał i opierał się na łokciu.
- Nie wiesz, że nie ładnie jest mi tak uciekać ? – spytał z
zadziornym uśmiechem
- Nigdzie nie uciekłam, tylko musiałam skorzystać z toalety,
no chyba że wolałeś aby mi pęcherz eksplodował.. – zaśmiałam się
- Heh.. Chyba będę musiał ci to wybaczyć.. – zawtórował mi
- No chyba nie masz innego wyboru.. – podeszłam do łóżka i
położyłam się koło niego. – A tak w ogóle to dzień dobry kochanie.. –
pocałowałam go
- Jak na razie to bardzo dobry.. – odwzajemnił czynność.
Poleżeliśmy jeszcze tak trochę czasu, a później przebraliśmy się w pierwsze lepsze
ciuchy i zrobiliśmy sobie śniadanie. Takie poranki mogłabym mieć codziennie..
Szczerze to nie wiem co ja zrobię jak będę musiała wrócić tutaj we wrześniu..
Co prawda zostały jeszcze dwa miesiące, ale znając życie miną one jak z bicza
strzelił.. No cóż.. Będziemy musieli jakoś to przeżyć.. Z mojego zamyślenia wyrwał mnie mój
ukochany..
- No ciekawe jak tam Jennifer i Logan się bawili.. – zagadał
- Też jestem ciekawa, jak to tam wszystko poszło.. .. –
uśmiechnęłam się promiennie
- Znając ich to pewnie nadal się świetnie bawią, ale pewnie
już w domu w sypialni.. – zaczął się brechtać.
- Jesteś niemożliwy.. – zachichotałam i dźgnęłam go łokciem
w żebra
- Ale za to mnie kochasz.. – powiedział uwodzicielsko i
musnął moje usta swoimi.
- Nie tylko za to kocie.. – ponowiłam pocałunek
- A za co jeszcze ? – spytał z chytrym uśmieszkiem
- Za dużo by mówić.. – zaśmiałam się – Noc by nas zastała a
ja jeszcze bym nie skończyła.. –uśmiechnęłam się szeroko
- Oj bo się zarumienię.. – zażartował
- Wiesz co.. Ja tu się przed tobą otwieram.. Prawię ci
komplementy a ty sobie żartujesz.. – udałam, że się obraziłam.
- Kicia.. – przytulił mnie od tyłu i zaczął smyrać mnie
nosem po szyi
- Teraz to kicia.. – burknęłam
- Przecież dobrze wiesz, że to tak na żarty było.. – zaczął całować
moją szyję- Bardzo się cieszę, że masz o mnie takie zdanie choć nie do końca
uzasadnione i prawdziwe.. – nie przerywał swoich czynności
-Hmm.. Zrobisz mi
masaż i się zastanowię.. – odparłam z
chytrym uśmieszkiem
- Wiesz, że to jest szantaż ? – spytał rozbawionym głosem
- Wiem.. – wystawiłam mu język – A teraz do roboty.. –
klasnęłam w ręce i nastawiłam się do masażu. Po chwili poczułam delikatne
dłonie Kendalla na moim karku. Zaczęłam mruczeć. Kends roił to z jednej strony
delikatnie, a z drugiej zachłannie i odważnie. Miał cudowne ręce.. Czułam się
niesamowicie. Zrelaksowałam się jak nigdy.
- Jesteś genialnym masażystą.. – oznajmiłam gdy skończył
- Ma się te talenty.. – teatralnie poprawił swoją grzywkę –
No i jak moje winy zostały wybaczone ? – spytał z niepewnym uśmiechem
- Hm.. Myślę, że tak.. – odpowiedziałam – Alee.. Musisz mi
częściej robić takie masaże.. – dodałam i wpiłam mu się w usta.
- Z wielką chęcią.. –
oznajmił w przerwie między pocałunkami.
- No i gites.. – zaśmiałam się – A teraz nie chcę cię
martwić, ale musimy się powoli szykować do moich rodziców.. – oznajmiłam, a
Kendallowi momentalnie zrzedła mina. – Oj nie martw się misiek.. – pocałowałam
go – Będzie dobrze. Zobaczysz.. –uśmiechnęłam się pokrzepiająco
- Mam taką nadzieję słońce.. – westchnął – To jak
przebieramy się i jedziemy ? – spytał – A no i jeszcze po drodze wstąpimy do
kwiaciarni po kwiaty dla twojej mamy i po jakieś wino czy coś dla twojego taty
- Nie przesadzaj kotek.. – zaśmiałam się
- Nie przesadzam.. W końcu trzeba się jakoś wkupić w łaski
no nie ? –zaśmiał się lekko
- Jak chcesz.. – westchnęłam rozbawiona, po czym udaliśmy
się do mojego pokoju aby się przebrać. Wybrałam odpowiedni strój dobrałam dodatki i poszłam się
przebrać. Kiedy byłam ubrana szybko się umalowałam, włosy rozpuściłam i
popsikałam się perfumami. Wyszłam z
łazienki i udałam się do salonu, gdzie czekał na mnie już gotowy Kendall .Wyglądał nieziemsko
przystojnie. Zresztą jak zawsze..
- Wyglądasz ślicznie skarbie. – oznajmił i pocałował mnie w
policzek
- Przesadzasz.. –zachichotałam – Ale dziękuje.. Ty też
niczego sobie.. – uśmiechnęłam się szeroko. – To jak jedziemy ? – spytałam
- Mhmm..- westchnął głośno zielonooki
- Mój ty pesymisto.. – cmoknęłam go w usta i zabrawszy swoją
torbę wyszliśmy z mieszkania. Udaliśmy się na parking i po chwili byliśmy w
drodze do moich rodziców. Oczywiście Kendall musiał się zatrzymać i kupić
kwiaty i wino.. Mój kochany lizus.. –
pomyślałam i zaśmiałam się w myślach. W sumie nie dziwiłam się mu, że tak się
stresuje tym spotkaniem.. Pewnie gdybym ja była na jego miejscu czułabym się
podobnie.. Ale jestem niemalże pewna, że Kendall pobije serca moich rodziców..
Przynajmniej mam taką nadzieję.. Po jakiejś półgodzinie byliśmy na miejscu.
Zaparkowaliśmy na podjeździe i wysiedliśmy z samochodu. Przed samymi drzwiami
Kendall westchnął głośno, a ja zadzwoniłam dzwonkiem. Drzwi otworzyła nam moja
rodzicielka. Uśmiechnęła się lekko na
nasz widok. Choć widać było po niej, nadal przeżywa to co się stało dwa dni
temu, to jednak cieszyłam się, że przynajmniej się uśmiecha i stara się o tym
nie myśleć.
- Cześć mamuś.. – przytuliłam ją mocno – Jak się czujesz ? –
spytałam
- Nie jest najgorzej.. Dziękuję.. – odpowiedziała mi lekkim
uśmiechem – Przedstawisz nas sobie oficjalnie ? – spytała wskazując na
stremowanego Kendalla, który stał z kwiatami i winem w rękach i niepewnie się
uśmiechał.
- Już, już.. –
wyszczerzyłam się – Mamo, to jest Kendall, Kendall to jest moja mama.. –
powiedziałam
- Bardzo mi miło poznać.. Agnieszka Patos.. – podała mu rękę
- Mi również.. Kendall Schmidt. – jak na prawdziwego
dżentelmena przystało pocałował moją rodzicielkę w dłoń - Proszę, to dla pani.. – wręczył jej piękny
bukiet.
- Dziękuję.. Jest śliczny.. Proszę wejdźcie.. – zaprosiła nas
do środka i zaprowadziła do salonu – Powiem ci córciu, że masz genialny gust..
– wyszeptała mi z wielkim uśmiechem. I w tym momencie już wiedziałam, że
Kendall podbił serce mojej matki. Szczerze ? Kamień z serca.. Teraz tylko
została konfrontacja z moim tatą..
- A właśnie.. Gdzie tata ?
-spytałam kiedy usiedliśmy na sofie.
- Zaraz powinien być.. Pojechał załatwić jeszcze jedną
sprawę związaną z pogrzebem.. – oznajmiła
- No i kiedy się to odbędzie ? – spytałam z nieco
smutniejszym głosem, co zielonooki chyba zauważył, bo momentalnie ścisnął moją
dłoń, dając mi tym samym znak, że mnie wspiera
- Jutro o 14.. – westchnęła
- Tak szybko ? -zdziwiłam się
- Tak.. Akurat tata wszystko raz dwa pozałatwiał.. –
próbowała się lekko uśmiechnąć, ale zamiast tego wyszedł jej niewyraźny grymas.
- Trzymasz się ? – spytałam
- Tak.. Nie martw się.. Napijecie się czegoś ? – zmieniła
temat – Kawy, herbaty ?
- Ja poproszę herbatę, jeśli można.. – odezwał się Kendall
-Oczywiście, a ty Nat ? –spytała moja rodzicielka
- Ja też herbatę poproszę.. – posłałam jej uśmiech
- Okey.. Już się robi.. – udała się do kuchni
- Gratulacje kocie.. Moja mama jest twoja.. – zachichotałam
- Skąd wiesz ? Przecież przed chwilą co przyszliśmy.. – był
lekko zdezorientowany
- Widzę to, a poza tym oznajmiła mi, że mam bardzo dobry
gust.. – cmoknęłam go
- Taa.. Teraz tylko, a może i aż twój tata został..
–westchnął
- Ale widzisz.. Jesteś już na półmetku skarbie.. –
uśmiechnęłam się lekko
- Taa.. – westchnął zdenerwowany. Po chwili do salonu z
napojami wróciła moja rodzicielka. Zaczęliśmy rozmowę.. W sumie to mama
rozmawiała z Kendallem, a mi nie dali dojść do słowa.. Oczywiście cieszyłam
się, że Agnieszka zaakcetowała Kendalla, ale do przesady.. Szczerze, to byłam
ciut zazdrosna o niego.. W końcu po jakiejś półgodzinie dało się usłyszeć
otwierające się drzwi. Tata przyszedł – pomyślałam.. Nie myliłam się. Zaraz po
zamknięciu się drzwi w salonie pojawił się mój ojciec. Spojrzałam na Kendalla,
który wydawał się przerażony. Nie czekając dłużej przywitałam się z ojcem i
przedstawiłam Kenda.
- Tato, poznaj proszę Kendalla… Mojego chłopaka.. –
oznajmiłam z uśmiechem – Kendall, to mój tata Tomek.. – panowie podali sobie dłonie, a mój skarb
wręczył ojcu wino.
Modliłam się, aby tata choć w najmniejszym stopniu polubił mojego blondyna..Po
części oficjalnej znów znaleźliśmy się wszyscy na sofie. Zapadła niezręczna
cisza.. Kendall ciągle posyłał mi przerażone spojrzenia, a tata wlepiał wzrok w
blondyna.. Moja mama poszła do kuchni, a ja zostałam z panami..
- To czym się interesujesz Kendall ? – spytał tata, a Kend
aż podskoczył
- Przede wszystkim muzyką.. A poza tym to motoryzacją i
koszykówką.. – odpowiedział spięty.
- Motoryzacją i koszykówką powiadasz ? – spojrzał na
chłopaka z lekkim uśmiechem. Bingo ! Kends przekabacił już ojca na swoją
stronę.. Mój tata jest zagorzałym fanem kosza i samochodów.. Kamień z serca..
- Tak.. – potwierdził niepewnie i dyskretnie spojrzał na
mnie. Po jego minie można było wywnioskować, że jest lekko zdezorientowany.
- To ciekawe.. A komu
kibicujesz, jeśli można wiedzieć chłopcze ? – spytał
- Oczywiście, że Lakersom..
–odparł dumnie
- No tak.. W końcu mieszkasz w Los Angeles.. Muszę przyznać,
że również jestem wielkim fanem tej drużyny.. – twarz mojego taty i Kendalla
rozświetlił uśmiech
- Szkoleniowiec Lakersów, Mike D’Antoni to dobry przyjaciel
mojego taty więc mam bilety na wszystkie mecze.. – dodał, a mojemu tacie aż się
oczy zaświeciły. Teraz już było wiadome, że Kendall został nowym ulubieńcem
mojego taty.. Po chwili byli tak zaoferowani dyskusją na temat meczów Lakersów,
że nie zauważyliby trzęsienia ziemi, a co dopiero mnie.. Po raz kolejny dzisiaj
zostałam zlana.. Nie chodziło mi o
Kendalla, bo cieszyłam się, że złapał kontakt z moimi rodzicami, ale nie było
mnie w Polsce już jakiś czas i liczyłam na to, że rodzice będą mną trochę
bardziej zainteresowani, a tym czasem zamiast zajmować się mną, oni byli zajęci
moim chłopakiem.. No coś tu było chyba nie tak.. Wiem, że to trochę
egoistyczne, ale nic nie poradzę na to, że jestem jedynaczką i przyzwyczajona
byłam do tego, że cała uwaga moich rodziców skupiała się na mnie.. Lekko
zirytowana udałam się do kuchni, aby pomóc mamie..
- Pomóc ci w czymś mamuś ? – spytałam
- Hm.. Jak możesz to nakryj do stołu.. – odparła z
uśmiechem. Tak jak mi kazała, zrobiłam. Nakryłam do stołu i po dziesięciu
minutach byłam z powrotem w kuchni.
- Powiem ci córcia, że ty to jednak masz gust.. Lepszego
chłopaka to sobie nie mogłaś znaleźć.. Miły,, inteligentny i do tego nieziemsko
przystojny..
- Mamo.. – upomniałam ją, bo zaczęło mnie to już porządnie
frustrować..
- No co ? – zachichotała – Stwierdzam fakty tylko. – Nie
odpowiedziałam jej nic tylko westchnęłam głośno kręcąc przy tym głową z
dezaprobatą. Po chwili moja rodzicielka zawołała wszystkich do stołu. Usiadłam
koło Kendalla. Oczywiście jakby inaczej, przez cały obiad rodzice byli zajęci
rozmową z Kendallem, a mnie nawet się nie zapytali jak tam mi jest w Los
Angeles.. Nawet nie zauważyli jak po skończonym posiłku odeszłam do stołu i
udałam się na taras. Usadowiłam się na huśtawce ogrodowej i z zamkniętymi
oczami delektowałam się polskimi promieniami słońca. Po jakiejś półgodzinie usłyszałam
głos mojego ukochanego.
- To tutaj się mój skarb schował.. – odparł wesoło i dosiadł
się do mnie – Dlaczego mi uciekłaś ?
- Nie chciałam wam przeszkadzać w jakże interesującej
rozmowie.. – prychnęłam nie otwierając oczu
- Aha.. Dobra.. Co ci się stało ? To chyba dobrze, że twoi
rodzice mnie polubili.. – oznajmił
- No bardzo dobrze.. Tylko chciałabym przypomnieć, że z tobą
przyszłam również ja.. Ale jak widać nikogo to zbytnio nie obchodzi.. Jeszcze
trochę, a awansujesz na ich syna.. – burknęłam
- Tylko mi tu nie mów, że jesteś zazdrosna o swoich rodziców
i o mnie.. – zaśmiał się
- Ale zabawne.. – spojrzałam na niego groźnie – Nie moja
wina, że jestem jedynakiem i zawsze byłam przyzwyczajona, że cała uwaga moich
rodziców skupia się na mnie.. – odparłam z mina obrażonego dziecka
- Oj ty mój głuptasie.. – zaśmiał się i wziął mnie na kolana
– Naprawdę nie masz innych problemów ? – spojrzał mi w oczy i czule mnie
pocałował. Zarzuciłam mu ręce na kark i bardziej do niego przylgnęłam – Lepiej?
– zapytał ze śmiechem kiedy się od siebie oderwaliśmy
– Noo.. Muszę się chyba przyzwyczaić do tego, że moi rodzice
mają nowego pupilka.. – westchnęłam teatralnie.
- Oj kocie, kocie.. – blondyn pokręcił głową z dezaprobatą i
znów złączył nasze usta w pocałunku. . Po jakimś czasie oderwaliśmy się od
siebie i wtuleni oglądaliśmy polskie niebo. Około 20 wróciliśmy do domu, bo
szykował się ciężki i długi dzień.. Wykąpaliśmy się i naszykowaliśmy sobie
ubrania na pogrzeb, po czym zasnęliśmy wtuleni w siebie.
Kendall widać że cię polubili. Biedna Natalia Czekam na nn i zapraszam do mnie na you-and-i-lost-in-love.blogspot.com
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział jak zawsze ;* czekam na nn ;*
OdpowiedzUsuńKendall lizusie ty! Słooodko <3 Czekam :*
OdpowiedzUsuńExtra słodko, że poznał rodziców Nat!
OdpowiedzUsuńTak Kendall ma boskie ręce też chcę żeby mnie wymasował:)
Jak zwykle rozdział piękny, i czekam na nn!
Pozdrowienia i zapraszam do mnie:3
[KLIK]
Super Kendall świetnie się podlizał rodzicom Nat czekam na następną nn
OdpowiedzUsuńSuper Kendall świetnie się podlizał rodzicom Nat czekam na następną nn
OdpowiedzUsuńSuper Kendall świetnie się podlizał rodzicom Nat czekam na następną nn
OdpowiedzUsuń57 year-old Programmer III Luce Mapston, hailing from Gimli enjoys watching movies like Topsy-Turvy and Pottery. Took a trip to Coffee Cultural Landscape of Colombia and drives a Ferrari 400 Superamerica. bezkonkurencyjny post
OdpowiedzUsuń