piątek, 28 czerwca 2013

Rodział XXVIII


- Zaraz  wracam.. – oznajmiłam i pognałam do pokoju w którym zostawiłam telefon. Spojrzałam na wyświetlacz i lekko się zdziwiłam. Dzwoniła bowiem moja mama, a u nich był środek nocy. Szybko odebrałam telefon. 


ROZMOWA TELEFONICZNA
N- Natalia, M– Mama Natalii

N: Halo ?
M: Cześć córciu.. – odezwała się zapłakana
N: Mamo, co się stało ? – spytałam zmartwiona
M: Babcia Adela..
N: Co babcia Adela ? Co się stało ? – nie wiedziałam o co chodzi
M: Ona nie żyje.. – rozpłakała się jeszcze bardziej (babcia Adela to mama mojej mamy)
N: Jak.. Jak to ? – w moich oczach momentalnie pojawiły się łzy – Co się stało ?
M: Jakąś godzinę temu zadzwonili do mnie ze szpitala i poinformowali, że zmarła..
N: Ale jak to ze szpitala ? Co ona tam robiła ? – pytałam coraz bardziej załamana
M: Dwa dni temu zasłabła i zabrało ją pogotowie..
N: Dlaczego nic mi nie powiedzieliście ?
M: Nie chcieliśmy cię martwić.. Babcia później czuła się już dobrze.. Jutro mieli ją wypisać..
N: No to skoro wszystko było dobrze to dlaczego zmarła ? – nie rozumiałam tego
M: Nie wiem..Nie mam pojęcia.. Lekarze też nie wiedzą.. Poszła spać i już się nie obudziła…  - załkała
N: O Boże.. – westchnęłam łamliwym głosem – Mamo przylecę jak najszybciej… Pakuję się i jestem w Polsce..  Trzymaj się mamuś.. Kocham cię..
M: Ja ciebie też córciu..
N: Połóż się, odpocznij..
M: Spróbuję córuś.. Paa..
N: Paa..
KONIEC ROZMOWY TELEFONICZNEJ

Odłożyłam telefon na miejsce i bezradnie opadłam na łóżko. Schowałam twarz w dłonie i rozpłakałam się jak małe dziecko. Nie mogłam w to uwierzyć.. Moja kochana babunia nie żyje.. Osoba, która mnie praktycznie wychowała, gdy rodzice byli w pracy.. Nie chciałam przyjąć do świadomości tego, że już jej nie zobaczę..  Nie miałam nawet okazji się z nią pożegnać.. Po chwili do pokoju wszedł Kendall.  Kiedy zobaczył, że płaczę szybko do mnie podszedł i mnie przytulił.
- Nat, skarbie co się stało ? – spytał zmartwiony. Nic nie odpowiedziałam tylko wtuliłam się w niego jeszcze mocniej i dalej łkałam. – Cii.. – zaczął mnie lekko kołysać  na boki i głaskać  moje włosy. Wiedział, że to mnie uspakaja. Po kilkunastu minutach mój płacz zamienił się w cichy szloch, wtedy to blondyn ponowił swoje pytanie. – Kochanie.. Powiesz mi co się stało ? – spytał z troską patrząc mi w oczy.
- Moja babcia… Ona.. Ona nie żyje.. – wyszeptałam i na nowo się rozpłakałam.
- Tak mi przykro.. – nie zadawał już więcej pytań tylko po prostu mnie przytulił. Wiedział, że wtedy potrzebowałam jego obecności jak niczego innego.
- Muszę polecieć do Polski.. – mówiłam przez płacz – Muszę być tam jak najszybciej.. – wyszeptałam. zerwałam się na równe nogi  i ruszyłam w stronę szafy. Już chciałam się pakować, ale przeszkodził mi Kendall.
- Słońce.. – powiedział łagodnie i odebrał mi trzymaną przeze mnie bluzkę – Jest już późno.. Zarezerwujemy bilety na jutro rano, bo dzisiaj to i tak nic nie złapiemy.. – oznajmił spokojnie
- Jak to nam ? – zdziwiłam się
- No chyba nie myślałaś, że zostawię cię w takiej chwili samą ? – uśmiechnął się lekko i otarł dłonią łzy z moich policzków.
- Ale Ke..  – nie dokończyłam. To prawda chciałam żeby ze mną poleciał, ale nie chciałam żeby przeze mnie coś zawalił..
- Nie ma Kendall. Lecę z tobą i koniec kropka.. Jesteś dla mnie najważniejsza i Nie pozwolę na to żebyś była sama w takiej sytuacji..  – powiedział hardo
- Dziękuję.. Kocham cię Kendall.. – cmoknęłam go w usta i przytuliliśmy się. Dziękowałam Bogu, za to, że mam tak wspaniałego chłopaka jak Kendall. Staliśmy tak przytuleni jeszcze przez chwilę, aż w końcu się od siebie oderwaliśmy. Kendall poszedł zarezerwować bilety i powiadomić chłopaków o naszym wyjeździe, a ja w tym czasie nas spakowałam. Nie wiedziałam tak naprawdę ile tam zostaniemy, więc spakowałam nas w dwie duże walizki. Lot mieliśmy o 6 rano więc postanowiliśmy wcześniej położyć się spać.  Przebraliśmy się szybko w piżamy, a ja jeszcze szybko zadzwoniłam do Logana przeprosić go, że nie pomogę mu z przygotowaniem tej kolacji. Chłopak powiedział, że rozumie i nic się nie stało.. Zadzwonił już po Carlosa i Alice i to oni mają się tym zająć. Na koniec oznajmił, że mnie wspierają i że mi współczują. Podziękowałam, przeprosiłam jeszcze raz i zakończyłam rozmowę.  Ułożyłam się obok zielonookiego i mocno się w niego wtuliłam. Po chwili zmęczona całym dniem udałam się do krainy Morfeusza.

Następnego dnia obudziliśmy się o 3 nad ranem.  Szybko wzięliśmy prysznic . Przebrałam się w wygodne ciuchy  i lekko się umalowałam. Włosy spięłam w tradycyjny kucyk i byłam gotowa. Nadal nie mogłam uwierzyć w to co się stało, choć zaczęłam myśleć o tym już nieco spokojniej. Posprawdzałam jeszcze walizki ruszyłam do kuchni gdzie Kendallprzygotowywał nam kanapki. Uśmiechnęłam się do niego lekko i cmoknęłam w usta.
- Jak się czujesz ? – zapytał kładąc przede mną talerz z kanapkami
-Nienajgorzej, choć mogłoby być lepiej – odparłam
-Zobaczysz, wszystko będzie Okey.. – przytulił mnie od tyłu i pocałował we włosy
- Kocham cię.. – oznajmiłam delektując się jego dotykiem
- Ja ciebie też królewno.. – uśmiechnął się i zaczął nam robić kawę. Po jakiejś półgodzinie byliśmy już po posiłku. Zmyłam szybko naczynia, a w tym czasie mój blondyn zapakował walizki do samochodu. Około 4.30 wyruszyliśmy na lotnisko. Droga była niemalże pusta więc po niecałych 30 minutach byliśmy na miejscu. Udaliśmy się prosto na odprawę i równo o 6 nasz samolot wystartował. Wtuliłam się w mojego blondyna i nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Obudziło mnie smyranie po brzuchu. Niechętnie otworzyłam oczy i ujrzałam Kendalla siłującego się z moim pasem.
- Potrafię się zapiąć.. – zaśmiałam się i złapałam za pas.
- Myślałem, że śpisz.. – odpowiedział
- Bo tak było, ale ktoś zaczął mnie smyrać pasem i się obudziłam..  – odparłam z udawanym oburzeniem
- Nie chciałem.. – zrobił skruszoną minę
- Przecież się śmieję głuptasie.. I tak zaraz musiałabym wstawać.. – pocałowałam go w policzek – Dziękuję..
- Za co ? –spytał zdziwiony
-Za to, że przyleciałeś tutaj ze mną.. Że zostawiłeś wszystko i jesteś ze mną.. – oznajmiłam
- Kocham cię i nie mógłbym pozwolić żebyś była sama.. – wpił mi się w usta..
- Ja ciebie też Kendall.. Nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham.. – wyszeptałam. Po chwili byliśmy już na lotnisku i z walizkami czekaliśmy na taksówkę. Kiedy już przyjechała zapakowaliśmy swoje bagaże i ruszyliśmy do mojego mieszkania.. Po około 30 minutach byliśmy na miejscu.
- No zapraszam w moje skromne progi.. – uśmiechnęłam się i otworzyłam drzwi. 
- Śliczne mieszkanie.. –oznajmił Kend kiedy się rozejrzał
- A dziękuję..
- Sama to dekorowałaś ? – spytał pochłaniając każdy metr mieszkania..
- Mhmm.- przytaknęłam
- Nie wiedziałem, że mam tak zdolną dziewczynę.. – objął mnie od tyłu
- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz kochany.. – zachichotałam
- Mam jeszcze calutkie życie, aby to zmienić.. – pocałował mnie  w policzek. Spodobały mi się jego słowa.. Sama wizja tego, że mogę z nim spędzić resztę  mojego życia sprawia, że na mojej twarzy pojawia się szeroki uśmiech. To Kendall sprawił, że moje życie nabrało jakiegoś głębszego sensu. To on sprawia, że mimo śmierci mojej babci, nie myślę o tym tak bardzo.. Byłam mu za to bardzo wdzięczna.. Zrobiłam nam kawę i usiedliśmy w salonie. Włączyliśmy telewizor. Kiedy Kendall próbował cokolwiek zrozumieć z polskich reklam, ja postanowiłam zadzwonić do rodziców poinformować ich, że jesteśmy w Polsce. Wyjęłam telefon z kieszeni i połączyłam się. Moja rodzicielka miała już lepszy głos, choć nadal smutny.. Ucieszyła się, że jest ze mną Kendall i że będzie miała okazję go poznać. Fakt faktem w nie za przyjemnych okolicznościach, ale zawsze.. Zaprosiła nas jutro na obiad.. Oczywiście od razu się zgodziłam.. Porozmawialiśmy jeszcze trochę i zakończyłam rozmowę.
- Ten polski to strasznie dziwny język.. – westchnął Kendall
- No wiesz.. W końcu to jeden z trudniejszych języków na świecie.. – uśmiechnęłam się lekko
- Będę musiał się trochę go poduczyć.. Liczę, że zostaniesz moją nauczycielką.. – objął mnie ramieniem
- Bardzo chętnie nią zostanę, tylko nie wiem, czy ty będziesz z tego tak bardzo zadowolony.. Wiesz ja jestem bardzo surowym i wymagającym nauczycielem.. – puściłam mu oczko
- Myślę, że dam radę.. – musnął moje usta swoimi. – Jak tam w ogóle mama ? – spytał kiedy się od siebie oderwaliśmy.
- Lepiej..-uśmiechnęłam się lekko – Zaprosiła nas jutro na obiad.. Bardzo się ucieszyła, że przyleciałeś ze mną..
- W takim razie jest mi niezmiernie miło.. – przyznał z uśmiechem – Tylko co będzie jak mnie nie polubią ?
- Żartujesz sobie ? Że niby ciebie ma ktoś nie lubić ? – zaśmiałam się – Ciebie się nie da nie lubić kochanie.. – cmoknęłam go w nos.
- No nie wiem, nie wiem.. – westchnął
- Zobaczysz, że wszystko będzie dobrze.. Nie martw się.. – wtuliłam się w niego
- Mam taką nadzieję.. – wyszeptał
- Nie przejmuj się, bo nie masz czym.. Moi rodzice nie gryzą i na pewno cię polubią.. – uśmiechnęłam się pokrzepiająco – A teraz zmieńmy temat.. Co powiesz na jakąś kolację ? Nie wiem jak ty ale ja jestem strasznie głodna..
- No nie ukrywam, że ja też.. – przyznał się chłopak – Co proponujesz ?
- Najpierw musimy udać się sklepu i zrobić zakupy, bo moja lodówka świeci pustkami.. A później może jakąś zapiekankę zrobimy ? Co ty na to ? – zaproponowałam
- Jestem jak najbardziej na tak.. – odpowiedział z uśmiechem. Jak postanowiliśmy tak też zrobiliśmy. Zebraliśmy się i na pieszo  trzymając się za ręce udaliśmy się do pobliskiego supermarketu. Kupiliśmy wszystko to co było potrzebne do zapiekanki i oczywiście jakieś inne produkty na następne dni.  Ze sklepu wyszliśmy cali obładowani siatkami. Po kilku minutach byliśmy z powrotem w domu i zaczęliśmy przygotowywać zapiekankę. Zabawy było przy tym co niemiara. Ciągle się wygłupialiśmy, rzucaliśmy się jedzeniem i śpiewaliśmy. Gdyby ktoś spojrzał na nas z boku pomyślałby, że cofnęliśmy się w rozwoju. Przy Kendallu wszystkie moje troski uciekały w kąt i nie liczyło się nic oprócz nas. Byłam mu za to niezmiernie wdzięczna..  W końcu po jakiejś godzinie, nasza kolacja była już gotowa, a nam pozostało się tylko przebrać, gdyż wszędzie mieliśmy szczątki jedzenia. Szybko wskoczyliśmy do łazienek i zmieniliśmy ubrania. Po kilku minutach siedzieliśmy już w jadalni i popijając czerwone wino spożywaliśmy przygotowaną przez nas potrawę. Powiem nieskromnie, że zapiekanka wyszła nam przepyszna.
- Co jak co, ale ta zapiekanka wyszła nam świetnie..  oznajmiłam
- Zgadzam się z tobą w stu procentach.. – uśmiechnął się promiennie  - Co ty na to, żeby wznieść toast za nas ? – zapytał i podniósł kieliszek do góry
- Jestem jak najbardziej za.. – odparłam z uśmiechem i również wzniosłam kieliszek do góry
- W takim razie za nas i za wszystkie wspaniałe chwile przed nami.. – styknęliśy się szkłem i upiliśmy wino. Reszta kolacji przebiegła nam w równie przyjemnej atmosferze. Kiedy skończyliśmy wsadziliśmy naczynia do zmywarki i zmęczeni całym dniem poszliśmy do mojej sypialni i przebrawszy się w piżamy usnęliśmy wtuleni w siebie.
OCZAMI KENDALLA :
Cały czas próbowałem zająć czymś Natalię, aby nie myślała o śmierci swojej babci i chyba mi się to udawało, bo Nat ciągle się uśmiechała i śmiała. Cieszyłem się, że się nie załamała i normalnie funkcjonowała, bo nie mogę patrzeć jak cierpi. Jedyna rzecz, która mnie przeraziła dzisiejszego to dnia, to zaproszenie rodziców Natalii na obiad. Oczywiście to bardzo miłe z ich strony, ale boję się go jak cholera. Co jeśli mnie nie polubią ? Niby Nat zapewnia mnie, że będzie dobrze, ale skąd ona może to wiedzieć ? Do tego jeszcze te niesprzyjające okoliczności… Coś czuję, że jutro będę kłębkiem nerwów.. Zresztą już jestem.. Chyba się załamię, jak coś pójdzie nie tak.. Wiem, jak zawsze muszę widzieć złe strony, ale taki już jestem i nic na to nie poradzę.. Mam nadzieję, że zapewnienia Natalii się sprawdzą i jej rodzice mnie polubią.. Spojrzałem na śpiącą Natalię i lekko się uśmiechnąłem.
- Musi być dobrze.. – wyszeptałem i pocałowałem ją w czoło, po czym zamknąłem oczy i odpłynąłem do krainy Morfeusza.

7 komentarzy:

  1. Rozdział świetny jak zawsze.. czekam na nn :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Awww Kendall ! Jesteś słodki, ale weź przestań, jej rodzice cię polubią na pewno !! :D Ohhh biedna Nat :C Przykro mi ;'c Rozdział super i czekam na kolejny ! ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Aww Kendall jesteś słodki Czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiem, też się tak dowiedziałam nagle o śmierci babci, żebym wtedy znała lub miała kogoś takiego... Kend, oni cię nei polubia słonko, oni cię pokochają <3 :) A tam okoliczności, ważne, że chcą cię poznać ^^ czekam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny blog smutne że jej babcia umarła ale będzie dobrze ma Kendalla da radę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny blog smutne że jej babcia umarła ale będzie dobrze ma Kendalla da radę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Biedna Nat.. przykro mi że jej babcia zmarła. Kendall to jednak super chłopak jest taki opiekuńczy i wgl. Ale mógłby się nauczyć Polskiego xD Jezu jak ty pięknie piszesz *__* Też tak chcę^^ Rozdział cuudowny czekam na nn:* I zapraszam do mnie --> asialovebtr.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń