- Zaraz wracam.. –
oznajmiłam i pognałam do pokoju w którym zostawiłam telefon. Spojrzałam na
wyświetlacz i lekko się zdziwiłam. Dzwoniła bowiem moja mama, a u nich był
środek nocy. Szybko odebrałam telefon.
ROZMOWA TELEFONICZNA
N- Natalia, M– Mama Natalii
N: Halo ?
M: Cześć córciu.. – odezwała się zapłakana
N: Mamo, co się stało ? – spytałam zmartwiona
M: Babcia Adela..
N: Co babcia Adela ? Co się stało ? – nie wiedziałam o co
chodzi
M: Ona nie żyje.. – rozpłakała się jeszcze bardziej (babcia
Adela to mama mojej mamy)
N: Jak.. Jak to ? – w moich oczach momentalnie pojawiły się
łzy – Co się stało ?
M: Jakąś godzinę temu zadzwonili do mnie ze szpitala i
poinformowali, że zmarła..
N: Ale jak to ze szpitala ? Co ona tam robiła ? – pytałam
coraz bardziej załamana
M: Dwa dni temu zasłabła i zabrało ją pogotowie..
N: Dlaczego nic mi nie powiedzieliście ?
M: Nie chcieliśmy cię martwić.. Babcia później czuła się już
dobrze.. Jutro mieli ją wypisać..
N: No to skoro wszystko było dobrze to dlaczego zmarła ? –
nie rozumiałam tego
M: Nie wiem..Nie mam pojęcia.. Lekarze też nie wiedzą..
Poszła spać i już się nie obudziła… -
załkała
N: O Boże.. – westchnęłam łamliwym głosem – Mamo przylecę
jak najszybciej… Pakuję się i jestem w Polsce..
Trzymaj się mamuś.. Kocham cię..
M: Ja ciebie też córciu..
N: Połóż się, odpocznij..
M: Spróbuję córuś.. Paa..
N: Paa..
KONIEC ROZMOWY TELEFONICZNEJ
Odłożyłam telefon na miejsce i bezradnie opadłam na łóżko. Schowałam
twarz w dłonie i rozpłakałam się jak małe dziecko. Nie mogłam w to uwierzyć..
Moja kochana babunia nie żyje.. Osoba, która mnie praktycznie wychowała, gdy
rodzice byli w pracy.. Nie chciałam przyjąć do świadomości tego, że już jej nie
zobaczę.. Nie miałam nawet okazji się z
nią pożegnać.. Po chwili do pokoju wszedł Kendall. Kiedy zobaczył, że płaczę szybko do mnie
podszedł i mnie przytulił.
- Nat, skarbie co się stało ? – spytał zmartwiony. Nic nie
odpowiedziałam tylko wtuliłam się w niego jeszcze mocniej i dalej łkałam. –
Cii.. – zaczął mnie lekko kołysać na
boki i głaskać moje włosy. Wiedział, że
to mnie uspakaja. Po kilkunastu minutach mój płacz zamienił się w cichy szloch,
wtedy to blondyn ponowił swoje pytanie. – Kochanie.. Powiesz mi co się stało ?
– spytał z troską patrząc mi w oczy.
- Moja babcia… Ona.. Ona nie żyje.. – wyszeptałam i na nowo
się rozpłakałam.
- Tak mi przykro.. – nie zadawał już więcej pytań tylko po
prostu mnie przytulił. Wiedział, że wtedy potrzebowałam jego obecności jak
niczego innego.
- Muszę polecieć do Polski.. – mówiłam przez płacz – Muszę
być tam jak najszybciej.. – wyszeptałam. zerwałam się na równe nogi i ruszyłam w stronę szafy. Już chciałam się
pakować, ale przeszkodził mi Kendall.
- Słońce.. – powiedział łagodnie i odebrał mi trzymaną
przeze mnie bluzkę – Jest już późno.. Zarezerwujemy bilety na jutro rano, bo
dzisiaj to i tak nic nie złapiemy.. – oznajmił spokojnie
- Jak to nam ? – zdziwiłam się
- No chyba nie myślałaś, że zostawię cię w takiej chwili
samą ? – uśmiechnął się lekko i otarł dłonią łzy z moich policzków.
- Ale Ke.. – nie
dokończyłam. To prawda chciałam żeby ze mną poleciał, ale nie chciałam żeby
przeze mnie coś zawalił..
- Nie ma Kendall. Lecę z tobą i koniec kropka.. Jesteś dla
mnie najważniejsza i Nie pozwolę na to żebyś była sama w takiej sytuacji.. – powiedział hardo
- Dziękuję.. Kocham cię Kendall.. – cmoknęłam go w usta i
przytuliliśmy się. Dziękowałam Bogu, za to, że mam tak wspaniałego chłopaka jak
Kendall. Staliśmy tak przytuleni jeszcze przez chwilę, aż w końcu się od siebie
oderwaliśmy. Kendall poszedł zarezerwować bilety i powiadomić chłopaków o
naszym wyjeździe, a ja w tym czasie nas spakowałam. Nie wiedziałam tak naprawdę
ile tam zostaniemy, więc spakowałam nas w dwie duże walizki. Lot mieliśmy o 6
rano więc postanowiliśmy wcześniej położyć się spać. Przebraliśmy się szybko w piżamy, a ja jeszcze
szybko zadzwoniłam do Logana przeprosić go, że nie pomogę mu z przygotowaniem
tej kolacji. Chłopak powiedział, że rozumie i nic się nie stało.. Zadzwonił już
po Carlosa i Alice i to oni mają się tym zająć. Na koniec oznajmił, że mnie
wspierają i że mi współczują. Podziękowałam, przeprosiłam jeszcze raz i
zakończyłam rozmowę. Ułożyłam się obok
zielonookiego i mocno się w niego wtuliłam. Po chwili zmęczona całym dniem
udałam się do krainy Morfeusza.
Następnego dnia obudziliśmy się o 3 nad ranem. Szybko wzięliśmy prysznic . Przebrałam się w
wygodne ciuchy i lekko się umalowałam. Włosy
spięłam w tradycyjny kucyk i byłam gotowa. Nadal nie mogłam uwierzyć w to co
się stało, choć zaczęłam myśleć o tym już nieco spokojniej. Posprawdzałam
jeszcze walizki ruszyłam do kuchni gdzie Kendallprzygotowywał nam kanapki. Uśmiechnęłam się do niego lekko i cmoknęłam w usta.
- Jak się czujesz ? – zapytał kładąc przede mną talerz z
kanapkami
-Nienajgorzej, choć mogłoby być lepiej – odparłam
-Zobaczysz, wszystko będzie Okey.. – przytulił mnie od tyłu
i pocałował we włosy
- Kocham cię.. – oznajmiłam delektując się jego dotykiem
- Ja ciebie też królewno.. – uśmiechnął się i zaczął nam
robić kawę. Po jakiejś półgodzinie byliśmy już po posiłku. Zmyłam szybko
naczynia, a w tym czasie mój blondyn zapakował walizki do samochodu. Około 4.30
wyruszyliśmy na lotnisko. Droga była niemalże pusta więc po niecałych 30
minutach byliśmy na miejscu. Udaliśmy się prosto na odprawę i równo o 6 nasz
samolot wystartował. Wtuliłam się w mojego blondyna i nawet nie wiem kiedy
zasnęłam. Obudziło mnie smyranie po brzuchu. Niechętnie otworzyłam oczy i
ujrzałam Kendalla siłującego się z moim pasem.
- Potrafię się zapiąć.. – zaśmiałam się i złapałam za pas.
- Myślałem, że śpisz.. – odpowiedział
- Bo tak było, ale ktoś zaczął mnie smyrać pasem i się
obudziłam.. – odparłam z udawanym
oburzeniem
- Nie chciałem.. – zrobił skruszoną minę
- Przecież się śmieję głuptasie.. I tak zaraz musiałabym
wstawać.. – pocałowałam go w policzek – Dziękuję..
- Za co ? –spytał zdziwiony
-Za to, że przyleciałeś tutaj ze mną.. Że zostawiłeś wszystko
i jesteś ze mną.. – oznajmiłam
- Kocham cię i nie mógłbym pozwolić żebyś była sama.. – wpił
mi się w usta..
- Ja ciebie też Kendall.. Nawet nie wiesz jak bardzo cię
kocham.. – wyszeptałam. Po chwili byliśmy już na lotnisku i z walizkami
czekaliśmy na taksówkę. Kiedy już przyjechała zapakowaliśmy swoje bagaże i
ruszyliśmy do mojego mieszkania.. Po około 30 minutach byliśmy na miejscu.
- No zapraszam w moje skromne progi.. – uśmiechnęłam się i
otworzyłam drzwi.
- Śliczne mieszkanie.. –oznajmił Kend kiedy się rozejrzał
- A dziękuję..
- Sama to dekorowałaś ? – spytał pochłaniając każdy metr
mieszkania..
- Mhmm.- przytaknęłam
- Nie wiedziałem, że mam tak zdolną dziewczynę.. – objął
mnie od tyłu
- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz kochany.. – zachichotałam
- Mam jeszcze calutkie życie, aby to zmienić.. – pocałował
mnie w policzek. Spodobały mi się jego
słowa.. Sama wizja tego, że mogę z nim spędzić resztę mojego życia sprawia, że na mojej twarzy
pojawia się szeroki uśmiech. To Kendall sprawił, że moje życie nabrało jakiegoś
głębszego sensu. To on sprawia, że mimo śmierci mojej babci, nie myślę o tym
tak bardzo.. Byłam mu za to bardzo wdzięczna.. Zrobiłam nam kawę i usiedliśmy w
salonie. Włączyliśmy telewizor. Kiedy Kendall próbował cokolwiek zrozumieć z
polskich reklam, ja postanowiłam zadzwonić do rodziców poinformować ich, że
jesteśmy w Polsce. Wyjęłam telefon z kieszeni i połączyłam się. Moja
rodzicielka miała już lepszy głos, choć nadal smutny.. Ucieszyła się, że jest
ze mną Kendall i że będzie miała okazję go poznać. Fakt faktem w nie za
przyjemnych okolicznościach, ale zawsze.. Zaprosiła nas jutro na obiad..
Oczywiście od razu się zgodziłam.. Porozmawialiśmy jeszcze trochę i zakończyłam
rozmowę.
- Ten polski to strasznie dziwny język.. – westchnął Kendall
- No wiesz.. W końcu to jeden z trudniejszych języków na
świecie.. – uśmiechnęłam się lekko
- Będę musiał się trochę go poduczyć.. Liczę, że zostaniesz
moją nauczycielką.. – objął mnie ramieniem
- Bardzo chętnie nią zostanę, tylko nie wiem, czy ty
będziesz z tego tak bardzo zadowolony.. Wiesz ja jestem bardzo surowym i
wymagającym nauczycielem.. – puściłam mu oczko
- Myślę, że dam radę.. – musnął moje usta swoimi. – Jak tam
w ogóle mama ? – spytał kiedy się od siebie oderwaliśmy.
- Lepiej..-uśmiechnęłam się lekko – Zaprosiła nas jutro na
obiad.. Bardzo się ucieszyła, że przyleciałeś ze mną..
- W takim razie jest mi niezmiernie miło.. – przyznał z
uśmiechem – Tylko co będzie jak mnie nie polubią ?
- Żartujesz sobie ? Że niby ciebie ma ktoś nie lubić ? –
zaśmiałam się – Ciebie się nie da nie lubić kochanie.. – cmoknęłam go w nos.
- No nie wiem, nie wiem.. – westchnął
- Zobaczysz, że wszystko będzie dobrze.. Nie martw się.. –
wtuliłam się w niego
- Mam taką nadzieję.. – wyszeptał
- Nie przejmuj się, bo nie masz czym.. Moi rodzice nie gryzą
i na pewno cię polubią.. – uśmiechnęłam się pokrzepiająco – A teraz zmieńmy
temat.. Co powiesz na jakąś kolację ? Nie wiem jak ty ale ja jestem strasznie
głodna..
- No nie ukrywam, że ja też.. – przyznał się chłopak – Co
proponujesz ?
- Najpierw musimy udać się sklepu i zrobić zakupy, bo moja
lodówka świeci pustkami.. A później może jakąś zapiekankę zrobimy ? Co ty na to
? – zaproponowałam
- Jestem jak najbardziej na tak.. – odpowiedział z
uśmiechem. Jak postanowiliśmy tak też zrobiliśmy. Zebraliśmy się i na
pieszo trzymając się za ręce udaliśmy
się do pobliskiego supermarketu. Kupiliśmy wszystko to co było potrzebne do
zapiekanki i oczywiście jakieś inne produkty na następne dni. Ze sklepu wyszliśmy cali obładowani siatkami.
Po kilku minutach byliśmy z powrotem w domu i zaczęliśmy przygotowywać
zapiekankę. Zabawy było przy tym co niemiara. Ciągle się wygłupialiśmy,
rzucaliśmy się jedzeniem i śpiewaliśmy. Gdyby ktoś spojrzał na nas z boku
pomyślałby, że cofnęliśmy się w rozwoju. Przy Kendallu wszystkie moje troski
uciekały w kąt i nie liczyło się nic oprócz nas. Byłam mu za to niezmiernie
wdzięczna.. W końcu po jakiejś godzinie,
nasza kolacja była już gotowa, a nam pozostało się tylko przebrać, gdyż
wszędzie mieliśmy szczątki jedzenia. Szybko wskoczyliśmy do łazienek i
zmieniliśmy ubrania. Po kilku minutach siedzieliśmy już w jadalni i popijając
czerwone wino spożywaliśmy przygotowaną przez nas potrawę. Powiem nieskromnie,
że zapiekanka wyszła nam przepyszna.
- Co jak co, ale ta zapiekanka wyszła nam świetnie.. oznajmiłam
- Zgadzam się z tobą w stu procentach.. – uśmiechnął się
promiennie - Co ty na to, żeby wznieść
toast za nas ? – zapytał i podniósł kieliszek do góry
- Jestem jak najbardziej za.. – odparłam z uśmiechem i
również wzniosłam kieliszek do góry
- W takim razie za nas i za wszystkie wspaniałe chwile przed
nami.. – styknęliśy się szkłem i upiliśmy wino. Reszta kolacji przebiegła nam w
równie przyjemnej atmosferze. Kiedy skończyliśmy wsadziliśmy naczynia do
zmywarki i zmęczeni całym dniem poszliśmy do mojej sypialni i przebrawszy się w
piżamy usnęliśmy wtuleni w siebie.
OCZAMI KENDALLA :
Cały czas próbowałem zająć czymś Natalię, aby nie myślała o
śmierci swojej babci i chyba mi się to udawało, bo Nat ciągle się uśmiechała i
śmiała. Cieszyłem się, że się nie załamała i normalnie funkcjonowała, bo nie
mogę patrzeć jak cierpi. Jedyna rzecz, która mnie przeraziła dzisiejszego to
dnia, to zaproszenie rodziców Natalii na obiad. Oczywiście to bardzo miłe z ich
strony, ale boję się go jak cholera. Co jeśli mnie nie polubią ? Niby Nat
zapewnia mnie, że będzie dobrze, ale skąd ona może to wiedzieć ? Do tego
jeszcze te niesprzyjające okoliczności… Coś czuję, że jutro będę kłębkiem
nerwów.. Zresztą już jestem.. Chyba się załamię, jak coś pójdzie nie tak.. Wiem,
jak zawsze muszę widzieć złe strony, ale taki już jestem i nic na to nie
poradzę.. Mam nadzieję, że zapewnienia Natalii się sprawdzą i jej rodzice mnie
polubią.. Spojrzałem na śpiącą Natalię i lekko się uśmiechnąłem.
- Musi być dobrze.. – wyszeptałem i pocałowałem ją w czoło,
po czym zamknąłem oczy i odpłynąłem do krainy Morfeusza.